No dobra

Sytuacja w miarę opanowana po dłuższej nieobecności więc spieszę donieść co i jak

Po pierwsze i najważniejsze - kichanie zwalczone!

W zeszły czwartek pojechaliśmy z Andrzejem w odwiedziny do moich rodziców. Kocur był bardzo dzielny, podróż pociągiem wytrzymał bardzo grzecznie, w samochodzie trochę popłakał ale jakoś daliśmy radę

W drugą stronę to już w ogóle niewzruszony siedział - ja przysypiałam z jedną ręką w transporterku (Andrzej przypięty był w środku żeby nie zwiał) i on też przysypiał.
A co ktoś przechodził to się musiał pozachwycać jakie śliczne kocisko. Nie to, żeby coś było widać ale dobra

U rodziców bardzo się kotu podobało. Też siedział w jednym pokoju - on moje zwierzęta zlał ale jedna koteczka chciała go zamordować (spędzała po 4h na dobę bijąc się o drzwi pokoju Andrzeja. Indi waleczna, ze dwa razy od Andrzeja mniejsza ale przywalić mu chciała
Druga kotka Andrzeja zignorowała (zrobiliśmy po kilku dniach okazanie przez przeszklone drzwi). Jeden pies Andrzeja olał, do drugiego nie dopuściliśmy (młody ma ADHD

).
Ale mimo, że niby też jeden pokój to jak psy szły na spacer to koteczki były zamykane na piętrze a gość mógł sobie pozwiedzać.
Andrzej pokazał też, że jest wyjątkowo towarzyski i wszystkim wpychał się na kolana
Ale, że w górach zimno to i tak rzadko wstawał spod kocyka
