Dzisiaj od 2 w nocy mam podobne objawy do Płomyczka- wymioty, ostra biegunka, wielkie osłabienie no i chyba zabiłabym gdyby ktoś próbował mi wcisnąć jakieś jedzenie. Jest to raczej zbieg okoliczności, bo ludzie przecież nie zarażają się czymś takim od kotów. W każdym razie jestem kompletnie nie do życia i rozumiem jak kot fatalnie się czuje. Normalnie ścięło mnie z nóg, nie jestem w stanie wsiąść do samochodu i zawieźć Płomyczka do weta na kroplówkę, na szczęście kotkins mnie w tym dzisiaj wyręczy.
Dałam mu dzisiaj rano kolejną dawkę pasty odrobaczającej i powinnam zaraz powciskać mu trochę jedzenia. Postaram się to zrobić za jakąś godzinkę, bo teraz mam wrażenie że po drodze padnę, a ta niespełna dwukilogramowa fretka powali mnie na łopatki. Normalnie jestem twarda sztuka i olewam jakieś tam przeziębionka, bóle głowy it. , ale dzisiaj to na prawdę nie mogę się ruszyć.
