Dziękuję bardzo za bazarki dla Chichi i Songo. Za nimi baaardzo ciężki czas. Mam nadzieję (tak mi się wydaje) że już ZA nimi i wszystko zmierza ku wyleczeniu. Od 28 października (już ponad dwa tygodnie) maluchy są leczone na bardzo wredną calicivirozę i jej powikłania. U Chichi pierwszy wet zakończył podawanie leków, a na moje zwrócenie uwagi, ze kotka dalej kaszle, stwierdził że w oskrzelach nic nie słychać, że to tylko gdzieś wysoko i samo przejdzie

Niestety nie przeszło.. Kotka znowu jest na antybiotyku - na szczęście ładnie je, bo nadżerki już się jej zagoiły, więc podajemy tabletki w jedzeniu. Songo baaaardzo się wycierpiał. Owrzodzenia miał na podniebieniu, całe gardło zaognione, biedak nie jadł 8dni, a podczas karmienia strzykawka miał momentalny odruch wymiotny z bólu

U niego również konieczna była zmiana antybiotyku (i weta

). Dziś byłam na trzecim zastrzyku i już przybrał 100g! A wcześniej schudł ponad pół kg.
Niestety na razie nie wymyśliłam nic lepszego, niż dojeżdżanie codzienne do Doranu, gdzie świetnie się nimi zaopiekował dr Michał. Koty w czasie mojej pracy czekają w "przedszkolu" u mojej mamy - na szczęście są zupełnie bezstresowe pod tym względem. Czeka mnie jeszcze tydzień codziennych dojazdów na zastrzyki i już lekko wysiadam zarówno czasowo, jak i finansowo. Ale cieszę się, że choroba wygląda na końcówkę.
Myślę, że za tydzień skończą leczenie, za 3 tygodnie je zaszczepię i za 4 tygodnie będą mogły się przeprowadzać do nowych (lub nowego

) domów. W książeczce napisane jest, że urodziły się około 30 lipca. Nie wiem na ile to jest pewna data, ale zakładając, że jest, to mają teraz 3,5 miesiąca. Myślę, że trzeba by im zaktualizować ogłoszenia. Ponieważ do nowych domów pójdą najwcześniej za miesiąc, to proponuję w ogłoszeniu określić ich wiek na 4 miesiące już teraz, bo adopcje ostatnio idą coś opornie.. Może miesiąc starczy na znalezienie im domu. Mogę też przybliżyć trochę ich charaktery
Songoku. Obiektywnie oceniam, że ma rewelacyjny charakter. Piszę poważnie, michalinadzordz może potwierdzić

Chłopak jest bardzo wesoły, odważny (nie boi się nowych miejsc), ale też wścibski (wszędzie wlezie

). Baaaardzo też lubi się przytulać. Szczególnie do szyi, a wtedy ugniata łapkami (dlatego lepiej obcinać mu pazurki) i bardzo bardzo głośno mruczy.
Chichi jest troszeczkę bardziej nieśmiała od brata, a właściwie można powiedzieć że troszkę bardziej delikatna z charakteru, taka słodka dziewczynka. Chwilę dłużej zajmuje jej aklimatyzacja w nowym domu i władowanie się na kolanka

. Ma chorobę sierocą - jeśli komuś przeszkadzałoby, że podczas przytulania czasem lubi possać np. palec człowieka, to dobrze, żeby to od razu wiedział. Na szczęście nie zauważyła, że super ssie się ludzkie uszy w czasie snu duzego, bo taką agentkę kiedyś miałam na tymczasie. Poza tym też bardzo bardzo głośno mruczy

Dziewczyny, jeszcze jedno, mam ciągle w samochodzie klatkę bytową. Nie rozłożyłam jej ostatecznie w domu, więc raczej nie jest zakażona wirusem. Komu i gdzie ją podrzucić, bo mój samochód stał się 2-osobowy zamiast cztero-

.