Na dyżurze było tak:
1. kwarantanna
- Rossek od początku bardzo domagał się uwagi, głośno miauczał, ale uspokoił się zaraz po nakarmieniu

Niestety pod względem kupkowym fatalnie - do kuwety mimo wielu prób nic nie udało mu się zrobić, tylko rozwalał masę żwirku dookoła i poza boks, a kiedy chodził po boksie, to pozostawiał niekontrolowane niespodzianki

Dostał parafinę, a do jedzenie jednego gourmeta.
- Zuzia najpierw wesoła, potem, po chwilach głaskania przy otwartym boksie, koniecznie chciała wyjść na zewnątrz i stała się bardzo niespokojna. Jednak kiedy wychodziliśmy, spała.
- Badi jest chyba w niezbyt dobrym stanie. Nie kichał i nie oddychał ciężko, ale jest dość smutny (w porównaniu do tego, co widziałam poprzednim razem), a jego futerko jest okropne w dotyku, też chyba gorsze, niż zapamiętałam. Oby mu pomogły leki, które dostaje, bo futerko przecież też świadczy o kondycji kota.
- Stefcia najpierw przerażona, podrapała mnie przy próbie kontaktu bezpośredniego, ale potem dała się głaskać mojemu narzeczonemu i ośmieliła się trochę

- dzikuski na dole najpierw prychały zza koszyczka, ale potem kiedy pozamiatałam im boks, uciekły na drugą stronę i nawet zaczeły obserwować szalejące luzem koty obok kratek. Nie chowały się, siedziały z przodu i wyglądały, jakby nawet były skłonne ciut dołączyć do reszty

Być może oznacza to jakiś szykujący się postęp.
- koty biegające luzem - wszystko ok, biało-bura dzikuska nawet dołączyła do zabawy, jak reszta towarzystwa zaczęła świrować za różowym pióropuszem.
2. część zdrowa
- koty prawie w ogóle nie były głodne, zjadły mało co. Odłożyłam trochę z miseczki i zostawiłam przed chatką, bo siedziały tam dwa czarne koty, które wyraźnie na coś czekały, nie wiem, chyba dobrze zrobiłam
- burasek i czarny kotek (chyba Figa) uciekały przede mną, nie dało się ich pogłaskać.
- Miłek - nie okazywał większego zainteresowania naszym przyjściem, choć jak weszłam do woliery, chętnie dawał się głaskać, cieszył się. Gdy podałam mu leki, obraził się i do końca siedział w tym kwadratowym koszyku, nie chciał wyjść.