
Błagam Was wszystkich o pomoc! Znalazłam dziś maleństwo, może mieć z miesiąc czy dwa - z silnym kocim katarem, zasmarkany, załzawiony, pewnie zarobaczony... Nie mogłam go zostawić, sam do mnie podszedł i się tulił

W czym problem? Ja nie mogę go zatrzymać!!!
Nie mieszkam sama, razem z chłopakiem mieszkamy z jego rodzicami. Nie mogę wziąć drugiego kota. Wybaczcie w ogóle ogólny chaos mojej wypowiedzi, ale piszę przez łzy, cała się trzęsę. W ogóle nie powinnam go brać! Nie mam co zrobić teraz, obecnie jest w garażu, dostał spodeczek z karmą i antybiotykiem (został mi, bo wcześniej próbowałam wyleczyć jakiegoś kichającego bezdomniaka).
BŁAGAM WAS, pomóżcie, dajcie chociaż DT, on nie może tam zostać, jest sam, w garażu są rowery, ja mogę płacić za leczenie, za jedzenie, za wszystko, tylko błagam, nie mogę zatrzymać tego malca! Pomóżcie, nie mogę go wypuścić, on tam umrze

Jak taki leciutki, chudziutki, siedział z boku ulicy... Zrobiłam to, co wiele osób z miau - wzięłam, choć nie powinnam, nie mam warunków, nie mogę go nawet trzymać w łazience, nic. W garażu nie może zostać dłużej niż kilka dni, tak bardzo Was proszę, pomóżcie mi go uratować...
Zaraz tam zejdę, zrobię Wam zdjęcia, to malutki czarny kociak. Tak bardzo mi teraz z tym źle, nie powinno go tam być w ogóle... Zaniosę mu jeszcze jeść, zrobię kuwetkę z pudełka, miseczkę z wodą, jakieś stare swetry, żeby miał w czym leżeć... Ale to maleństwo, ono tam nie wytrzyma, ono nie może tam być



Proszę...