Po zupełnie wyeliminowanej płynnej diecie skończyły się wymioty i biegunki.
Niestety Florek rozpaczliwie chce ssać

Przyznam, że wprowadza mnie jego zachowanie w totalną bezsilność czyli złość i płacz

Ssie moje palce z ogromną siłą, trzyma mocno pazurkami, trzęsie się cały bo z palców nic nie leci

Kiedy wpycham mu do pysia kawałek, nawet minimalny, mięska stara się go ssać albo zamiera z nim w pyszczku, nie ma odruchu gryzienia, przełykania. Nic nie przyjmuje od jedzenia w takiej formie

Mleka nie mogę mu dawać, nie wiem czy to problem z bepharem czy z mlekiem/płynnym jedzeniem w ogóle. Ręce mi opadają

Grzesiek wczoraj przyciął odpowiednio smoka, rozciapaliśmy pasztecik z wodą i przez strzykawkę do smoka a ze smoka we Florka. Trzeba trzymać też smoka u nasady bo on jest w stanie wziąć całego smoka do buzi tak, że jedzenie leci chyba prosto do gardła. Bardzo boję się zachłyśnięcia.
Dziś postaram się kupić mięsne 'gerberki', z nimi chyba szybciej pójdzie przeciskanie przez strzykawkę. Bo takie normalne paszteciki kocie to koszmar

Tylko gerberki trzeba będzie czymś wzbogacić a ja nie wiem jak mam to zrobić

Zwariuję.
Ale qpa była wczoraj i dziś, wymiotów nie było a oczy z dnia na dzień wyglądają lepiej. Florek rozrabia nieprzeciętnie i jest cudowny

Niestety Trójca nie podziela naszych zachwytów...