Ewa, jak sama wiesz o Lulusiu to by można książkę napisać. Codziennie ma jakieś nowe przygody, które sam inicjuje. Kilka dni temu miał kilkugodzinną akcję udawania szynszyla. Urządzał sobie piaskowe kąpiele w świeżo przygotowanej kuwecie, która stała na wiadrze z karmą. Tarzał się w niej jak wściekły robiąc takie miny, że można było się posikać ze śmiechu.
Bardzo pilnuje też psów po operacji, które do momentu wybudzenia są umieszczane w klatce w jego pokoju. Siedzi przy klatce jak zaczarowany i się nie rusza, a oczy wychodzą mu z orbit. Jak pies zaczyna się wybudzać i ruszać, to włazi na klatkę i przez dziury próbuje tego psa dosięgnąć. Ja się pytam po co? Ale kto za Lulusiem nadąży.
Dziś słyszę w gabinecie, że co chwilę w poczekalni wybucha dziki rechot czekających właścicieli. Wyglądam więc, a tam Luluś ze swojego pokoju robi występy przez szybę w drzwiach, które są na jednej ze ścian poczekalni. Robił sobie z ludźmi z poczekalni zabawę " A ku ku!". Pojawiał się i znikał, lizał szybę, pukał łapką i skakał jak osiołek ze Szreka.
Koniec świata z tym wariatem
