Nie jest dobrze
Wczoraj rano Homerek miał zaczerwieniony odbyt. Nie przejęłam się specjalnie (choć może powinnam), bo kociak dużo je i po każdym jedzeniu się załatwia. Kupę robi niestety często, 7-8 razy dziennie. No każdy by miał czerwony (sobie pomyślałam). Nie była to biegunka. Przez pierwsze 2 dni w ogóle miał zatwardzenie, chociaż i tak za każdym razem się jednak załatwiał.
Wczoraj wieczorem odbyt mu wypadł (przemyłam delikatnie i smarowałam doopkę). Dziś zabrałam go do weta. Od razu zrobili RTG z kontrastem i potwierdziło się, że ma jeszcze megacolon (to zresztą była pierwsza myśl po doświadczeniu z małą, białą kotką, którą kiedyś zabrałam ze schronu bo tam nie mogła się wcale załatwić - tyle, że u niej megacolon wyszedł dopiero podczas sekcji; do dziś mam zdjęcia z sekcji przed oczami). Przy okazji na RTG widać kolejną wadę genetyczna - "nadłamany" ogon (czy jak to tam się fachowo nazywa).
Rokowania nie są optymistyczne. Na razie ma założonego tzw. kapciucha. Dostał leki, kroplówę (bo już się odwadniał) i zostawiłam go w lecznicy na 2-3 dni na obserwację. Tam lepiej będą mu podwiązywać kokardkę po każdej kupie, bo ja sama nie będę w stanie tego zrobić, jak się maluch będzie wiercił. Ale źle jest. Ten megacolon najgorszy
On jest taki maleńki, że operacji właściwie chyba się weci nie podejmą. Jeśli znacznej poprawy na odpowiedniej diecie i lekach nie będzie, to kurczę co... będę musiała go pożegnać?
Nie nadaję się na żadne tymczasowanie. Nie nadaję, bo kurde zawsze to potem przeżywam. Nie przyzwyczaję się nigdy.
Taki mój słodki maluszek u weta w poczekalni:

