A więc po kolei! (Wiem - nie zaczyna się zdania od "a więc...")
Tara nie odpisuje na maile, bo nie mają czasu, więc zadzwoniłam dzisiaj i oto, czego się dowiedziałam:
Scarlett była zaskoczona i zachwycona naszą akcją, dziękowała, itd. chociaż przecież jeszcze nic do nich nie dotarło

Zdecydowałyśmy, że o wiele taniej wyjdzie, kiedy dorzucimy im się do zakupu siana z ich źródła. Jeszcze nie wiadomo, czy będzie to z "Giełdy Siana", bo ci jakoś ostatnio się nie odzywają, ale na pewno chcą kupić ze swoich okolic, bo transport jest cholernie drogi.
I właśnie ze względu na te zbójnickie ceny transportu - uradziłyśmy, że zakupimy z jednego źródła i z jak najbliższego im miejsca, żeby transport nie wyszedł tyle, co siano

Tara w końcu otrzymała zgodę na zbiórki publiczne!
Jest do tego celu przeznaczone osobne konto, więc teraz zupełnie legalnie można im przekazać pieniądze z naszej zbiórki - z zaznaczeniem od kogo, z jakiej akcji zbiórkowej i na jaki cel przeznaczone.
To oznacza, że nie musimy już ciułać na transport i uzbierane na sianko pieniądze możemy w każdej chwili im przekazać.
Wiem, że jeszcze będą spływać przelewy, do tego jeszcze czekam na rozliczenie drugiego bazarku. Zobaczymy ile tego jest, dobijemy do jakiejś okrągłej sumki i możemy przekazać pieniądze na końskie jedzonko.

A teraz kocie sprawy w Tarze:
Podczas rozmowy okazało się, że Tara boryka się również z kilkoma "kocimi problemami".
Jak wiadomo - oprócz koni, w schronisku przebywa dużo innych futrzastych stworzeń - między innymi koty. Do niedawna było tam kilka kotów - Tarowych stałych bywalców, śpiących w stajni, albo na strychu w słomie.
Osiem przebywających tam kotów Tara wysterylizowała.
Okazuje się, że schronisko sąsiaduje z zakładem karnym. Z tego, co zrozumiałam jest to placówka o zaostrzonym rygorze, w związku z czym jakiś czas temu zamontowano tam kamery i alarm z czujnikami ruchu.
Niestety przechadzające się po placu koty włączały czujniki, a alarm wył bez przerwy.
Dyrektor więzienia zarządził kocią eksmisję. Podobno dostał odgórny prikaz unieszkodliwienia wszystkich kotów tak dokumentnie (możemy się tylko domyślać jak) i zwrócił się do Tary z prośbą o uratowanie ich i przygarnięcie do siebie.
Odłowienie wszystkich kotów zajęło kilka tygodni, bo nie dość, że jest ich bardzo dużo, to do tego są totalnymi dzikusami.
Stado dzikusów trafiło więc do Tary i większość tam została, bo ciepło, pełna micha, itd...
Niestety koty się mnożą w niekontrolowany sposób, Scarlett załamuje ręce, bo nijak nie da się ich złapać. Mówi, że gdyby tylko miała klatkę-łapkę, łapała by je po kolei i sterylizowała, ale nie posiada i nie zakupi - z wiadomych przyczyn (czasem nie ma za co nakarmić zwierząt...)
Koty mają w uszach mega świerzbisko.
Te, które przychodzą - mają zakrapiane uszy, ale jest to robota głupiego, bo większość dzikiego stada jest nie do ogarnięcia, więc leczenie uszu tych, które dają się złapać to totalnie syzyfowa praca.
Priorytetem są sterylki!
W pierwszej kolejności jest więc zorganizowanie dla nich klatki-łapki, która mogłaby im tam służyć.
Leczenie uszu, karma, itd. to sprawy drugiego planu (chociaż nie mniej ważne!).
Pomysły, propozycje, genialne myśli - BARDZO mile widziane.
Edit: flox zmień tytuł - nie musimy już odliczać, jest wolna amerykanka - ile uzbieramy, tyle przekażemy i za tyle zakupią sianka

Napisz coś o zbiórce na sianko i prośbę o pomoc dla tarowych kotów (mądra jesteś - coś wymyślisz

)