- dobra ... tak mi się trafiło , że oba "nieco" dziwne - każdy w swoim rodzaju.
No ale powiem wam , kochające istoty jak "psi pieron " - podly dla kotów żart - wiem.

Yoko od początku ufna , aż dziw jak na ulicznicę. Borys - jakbym mu co najmniej ojca harmonią na jego oczach zabiła - tak się długo zachowywał.
Po przyjściu Yoko znormalniał, że hej !
Zdziałała więcej, niż ja w 3 lata z tym ogromnym kocuurrem ,bez jaj oczywiście - w sensie , on bez jaj - a nie, że jaja sobie robię.

Yoko - nawet tabletki sobie już daje podawać do pyszczka , mnie samej, tylko wymaga potem standardowej łapówki. Krew do badań pobieramy - gdy ja całuję w pysio ( wcześniej szalała jak wściekły serwal ). No szok .
Taka kochana i cwana - uwierzyła mi jakoś, nie wiem w sumie jak, ale się stało.
Yoko do tego dużo mruczy i jest straszną " konfidentką " głosową, gdy mój TŻ przestawi gdzieś , dajmy na to poidełko z łazienki ( taka wielka micha po prysznicem ) - TŻ zapomina odstawić ją na miejsce i Yoko wtedy konfidencjonalnym mraukiem go denuncjuje.

Borys hodowlany ... hmmm... jemu się zdarza



Ogólnie mam koty... no najfajniejsze na świecie - według mnie.
Przy czym Yoko daje buzi zawsze chętnie i samowolnie, nawet jak się budzimy razem na łóżku, czy cokolwiek robię w domu, to ona zawsze chętna do buziaków.
Borys natomiast obecnie ( bo wcześniej w ogóle nie chciał ) z niejakim obrzydzeniem

no dobra , ale raz i starczy bo to głupie jest i ogólnie wstydź się tak się " tykać " .

Zachowuj się kobieto , a fe ! No dobra - raz , RAZ MÓWIĘ !
No już - starczy . Dwa dni masz szlaban !