» Pt paź 04, 2013 12:00
Ginger czyli nasze 600 gram czarnego szczęścia :)
Piękny, słoneczny jesienny dzień, spacer z psem (bo my to psiarze raczej jesteśmy),łąki, lasy.
Wśród tych pięknych okoliczności przyrody z jakieś przydrożnego, mokrego i zimnego rowu wybiega czarne maleństwo i zaczyna "gonić" mojego psiaka. Czarne maleństwo okazuje się być przeraźliwie chude, zziębnięte i wygłodzone. Rozglądaliśmy się jakiś czas za jego mamą, ale po dłuższej chwili podjęta została jedyna chyba słuszna decyzja- zabieramy go do domu. Nawet jeśli gdzieś tam była jego mama to patrząc na jego stan raczej nie była w stanie go wykarmić.
Kociaczek został zawieziony do weterynarza, dawno tam już takiego chudzielca nie widzieli ;/
Kotek okazał się być kotką .Waga- całe 600 gram, wiek oceniony na ok 5-6 tygodni. Gorączka 40 stopni, kaszel.
Pani doktor nie miała możliwości podłączenia kroplówki bo kicia za mała i za chuda. Dostała kilka zastrzyków ( antybiotyki jakieś między innymi), płyny, witaminy i inne cuda.
Następnego dnia gorączka spadła do 36 stopni ;/ Znów niedobrze.Kolejne zastrzyki, inkubator - temperatura się unormowała. Tak oto od tygodnia kicia całe dnie spędza w gabinecie weterynaryjnym. Po drodze okazało się,że jest silnie zarobaczona ( m.in. glistą kocią) ma też pasożyty zewnętrzne.
Panie w przychodni dzielnie o niego walczą. Kotka na noc wraca do nas do domu. Całe noce przesypia na termoforku. Wstaje tylko zjeść, odwiedzić kuwetkę i fruuu znów spać.
Kolejny ranek i kolejna podróż do gabinetu weta.
Dziś walczymy 6 dzień. Nie widać żadnych zmian na lepsze. Wczoraj trochę wymiotów było po lekach na odrobaczenie, nie ma też od wczoraj apatytu.
Ciekawa jestem czy kociaczek przetrwa. Jesteście doświadczone w kocich kwestiach. Sądzicie, że jak już 6 dni jest pod opieką lekarza i ciągle żyje to da radę wyjść na prostą?
Pozdrawiam Agata
Ps. Nieoficjalni jeszcze- kicia nazywa się Ginger ( Dżindżer )
Ostatnio edytowano Pt paź 04, 2013 12:47 przez
goferek, łącznie edytowano 1 raz