
W tej chwili mam "śmieciowego" kota i wcale mi nie do śmiechu. Muszę go podtuczyć przez 5 dni, a on nie potrafi jeść.
Jedzenie w jego wydaniu to: wylizanie puszki po rybie, wycyckanie kości z kurczaka. On nie rozumie, że te pięknie pokrojone kawałeczki mięska są dla niego, że to jest JEDZENIE! On nawet nie chce dobrego suchego! Wynalazłam w czeluściach jakąś stara próbkę whiskasa - o ! to było super żarcie! Idę do sklepu po śmierdziucha whiskasa, nisko upadałam.
Dziki kot Plastuś (czytaj: pieszczoch Izydor) wlazł dziś na kanapę i mnie tyrpał łepkiem, coby o pieszczotach przypomnieć. Ten dziki i niedotykalski, co go przez 9 lat nie oswoili....
Info dla Fanclubowców prawie MCO czyli Rocha-Roszka-Groszka: Pan doktor Stefanowicz go dziś "wyobracał" optycznie. Nie ma żadnych sladów przebytych chorób i infekcji. Roszek TAKI się urodził. Taki cudowny..... eh.... rozmarzyłam się....
Edit: własnie wymysliłam, iż mogę dobre żarcie polać smierdziuchem whiskasem! Komentarz córki: jesteś złą kobietą, żepsujesz mu jedzenie i cię znienawidzi!
