
Pitulinku [']

Najważniejsze, że nie umarł w poczuciu samotności, ale w miłości... Ile zwierząt i ludzi tak by chciało

A teraz jest szczęśliwy i patrzy tam z góry, a przyjdzie czas, gdy "powie" jak bardzo jest wdzięczny za to, że stał się dla Kogoś ważny.
Ja sama znalazłam 9 września małą koteczkę. Dostała na imię Emilka. Miała paraliż tylnej części ciała, nie trzymała moczu, prawdopodobnie miała niedomknięcie cewy nerwowej. Umarła 11 września, miała żyć, a jednak nie udało się. W nocy zaczęła miauczeć, coś Ją bolało. Rano miała jechać do weta - jako że nie mam auta, trzeba było czekać na 9.00 na autobus do Gliwic. Nie doczekała, umarła mi na rękach

. Nigdy tego nie zapomnę. Ale mimo tak krótkiego życia przynajmniej znalazła miłość i zawsze pozostanie w moim sercu. A teraz pewnie biega z Pitulinkiem i innymi Kotami, i czeka na ten utęskniony moment.
Ten rok jest fatalny

Tyle nieszczęść nas wszystkich dotyka

Trzymajcie się, dziewczyny.