Wczoraj wszystkie koty wybiegły mi na spotkanie.Wszystkie, które były w pobliżu, bo nie zjawiła się pingwinka

Zaczynam się martwić, co się z nią stało i jej dzieckiem.Kleks się pojawił, ma się dobrze.Burasię miałam na rękach, ale nie miałam transporterka, a więc nie czuła się zagrożona.Zrobiła się jakaś "wysokopienna", siedzi na drzewie, albo na ogrodzeniu.Jadzia też lubi być wysoko, zwykle widzę jak złazi z dachu pobliskiego banku.Wygodnie jest mi dawać im jeść w małych tackach, dokładam, kiedy już są puste, a każdy kot dostaje zestaw dań.Każdy lubi co innego, burasia śmietanę, pozostałe serca lub nerki, Jadzia zje trochę, ale zaraz idzie na komin/studzienkę(?), gdzie jest sucha karma.Smilla cieszy się powodzeniem, zarówno mokra jak i sucha.
Nie mam pojęcia, ile kotów bywa w domku burasi, ale wcześniej znikało mnóstwo karmy, teraz z kolei niewiele.Najwygodniej byłoby, gdyby wszystkie tam się stołowały, karma nie marnowałby się, sroki tam się nie dostaną.Oszczędziłabym też mnóstwo czasu, bo tak muszę czekać, aż zjedzą, posprzątać miski, zwykle też czekam na maruderów, dzwonię dzwonkiem od roweru, żeby usłyszały, że catering się zjawił.W zimie będzie trudno.
Psy się nie pojawiły ani w sobotę ani w niedzielę.

A tutaj zbiorowe mycie po jedzeniu

Na zdjęciach nie ma Strzałki, ona je szybciutko i natychmiast znika.

Burasia

Malutka Jadzia

P.Mieczysława dostała od pań z biblioteki, które wyadoptowały kotkę styropianowy domek i postawiła go Sowie.Sowa mieszka na terenie szkoły, ale można będzie tam zostawiać jedzenie.Urody jest kontrowersyjnej, ale miejmy nadzieję, że chwilę tam postoi, chociaż wątpię.
