Fundacja Pod Jednym Dachem - gdzie te kocie Domy?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 30, 2013 10:01 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

strona Wam nie działa, wiecie?
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pt sie 30, 2013 10:25 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Już działa, ale i tak dzięki za zwrócenie uwagi :-)
"Wykuj własny szlak przez kraj dziki i surowy..."

luelka

 
Posty: 4356
Od: Sob cze 30, 2007 8:14
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 22, 2013 9:02 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Mam problem. Z kotami ma się rozumieć.

Fundacyjna Wanilka jest z nami już prawie 3 lata. Mniej więcej 2 lata mieszka z nami Cynamon.
Wanilia - spokojna, zrównoważona, stateczna Pani w kwiecie wieku do tej pory była łagodną i mruczącą kicią.
Cynamon nigdy jakoś szczególnie Wanilią się nie interesował, nie znaczył terenu, nie miał tych "standardowych" objawów kocurzych :)

Do teraz. Mniej więcej tydzień temu wylądowałam z Wanilią u weta, bo kici spuchła dolna szczęka. Wyglądało to na tyle poważnie i było bardzo bolesne dla kici przy dotykaniu (kicia nie jadła), iż uznałam,z ę jest to taki uraz, który koniecznie trzeba skonsultować. Wet nie stwierdził złamania, a jedynie stłuczenie, zastosował antybiotyk i wróciliśmy do domu.

Myślałam, że to załatwia sprawę...

Później kicia zaczęła mi sikać poza kuwetą: raz do łóżka, raz na podłogę. Nie w żadnym konkretnym miejscu. Uznałam, ze może to być reakcja na trwające remont pokoju (do którego koty co prawda wstępu nie mają, ale jednak i odgłosy i zapachy stamtąd dochodzą).

A wczorajszej nocy było pandemonium. Nie wiem, kto zaatakował pierwszy, ale wygląda na to, że kocur Wanilię. Ta broniąc się przegalopowała przez całe mieszkanie, pozbawiła Cynamona kłaka sierści i pazura i zesikała podłogę w mieszkaniu (prawdopodobnie podczas ucieczki, z przerażenia).
Gdy tylko poczuje Cynamona rozlega się głuche warczenia, a gdy kocur się zbliży, to kicia dostaje szału nie wiedząc, czy ma uciekać, czy atakować. W efekcie najpierw atakuje, a gdy Cynamon zaczyna się bronić, to ucieka... Nawet będąc w zamknięciu kicia rzuca się usiłując uciec przed kocurem. Staram się wiec, by jak najmniej przebywały w jednym pomieszczeniu. Nawet kuwetę drugą wyciągnęłam...

Oczywiście pierwszą reakcją było odseparowanie kotów (zamiennie siedzą jeden w transporterze w łazience, drugi w pokoju w mieszkaniu). Kolejnym krokiem będzie udanie się kolejno do weta. Najpierw kocur (kastracja i pazur), potem kicia.

Czy ktoś z Was spotkał się już z takimi zachowaniami wśród kotów? Czy wzajemna agresja wynika z rozbudzenia w kocurze naturalnej chuci? Do incydentu z wczorajszej nocy pomiędzy kotami nie dochodziło aż do takich "awantur". Owszem, zdarzało się, że któryś dostał po głowie za wyjadanie z miski, albo za brak chęci do zabawy... Ale nigdy aż tak, żeby nie mogły być obok siebie w jednym pomieszczeniu!!!

Boję się, że ciężko będzie pogodzić teraz dwa futra... :(

Sarah DeMonique

 
Posty: 2704
Od: Pt cze 04, 2010 11:10
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 22, 2013 22:13 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Sarah DeMonique, nie trzeba być behawiorystą, by zauważyć u Ciebie problem z brakiem poczucia bezpieczeństwa i pewności siebie u kici. Jest to bardzo niepokojące z uwagi na jej przeszłość i stan zdrowia, któremu taka dawka stresu nie może wyjść na dobre. Stała się ofiarą kocura i dziwi mnie, że znając jej historię patrzyłaś na sterylizację kocura swoimi oczami, a nie jej. Cieszę się, że jak najszybciej zajmiesz się problemem od strony hormonalnej i jestem pewna, że to go po części rozwiąże.

Zamykanie kota w transporterze to straszne rozwiązanie, pogłębiające depresję lub agresję (w zależności od kota). To nie są obce sobie koty. Są w swoim domu i powinny czuć, że to jest ICH miejsce i żaden inny kot tego nie zmieni. Jeśli nie masz okna w łazience, to jest to karcer bez interesujących bodźców, a Ty jeszcze umieszczasz zwierzę w ciasnej klatce. Cała energia kumuluje się w kocie i znajduje ujście, gdy zostaje uwolniony. Kot może zachowywać się wtedy nieprzewidywalnie i za wszelką cenę bronić swego terytorium, także wykazując agresję wobec ludzi. Jak już trafia do łazienki, to niech nie jest zamknięty samotnie w klatce i ma możliwość kontaktu z opiekunem. Przede wszystkim zmęcz tego kota, zanim zostanie zamknięty, to wtedy może prześpi okres uwięzienia. Nawet jeśli to kwestia 2-3 dni. Nieważne, który to kot.

Ogon do góry, będzie dobrze! :ok: Po zabiegu pozostaje Ci zająć się reintrodukcją kotów. Z samą kastracją walki nie miną, trzeba przywrócić kici poczucie bezpieczeństwa.
Czy po remoncie w pokoju będą znajdować się bezpieczne punkty obserwacyjne dla obu kotów? W których mogą obserwować cały pokój, drugiego kota, a najlepiej także okno?
Może to być drapak, półki, legowisko na szafie. Każdy kot powinien mieć możliwość obserwacji i ucieczki, spędzenia czasu z dala od drugiego, skoków i wspinania. Unikaj tworzenia miejsc, kątów, rogów, w których jeden kot może osaczyć drugiego bez wyjścia. Nie powinny też się chować w tajnych skrytkach, bo to nie rozwiąże ich problemu, kicia będzie dla niego wtedy atrakcyjna jak mysz, która dopiero co wyszła z dziury.

Postaw drugą kuwetę w innym miejscu niż pierwsza. Może kicia boi się załatwiać przy kocurze, bo ją śledzi do tego miejsca, może odezwały się jej nerki, a może chce oznaczyć swoje utracone królestwo. Na Twoim łóżku czuje się bezpiecznie, trzeba rozszerzyć to odczucie na resztę mieszkania. Jestem zwolenniczką teorii "ile kotów, tyle kuwet". To na pewno nie zaszkodzi.

Nie wiem, na ile kicia jest skłonna do zabawy, ale polecam zabawę we czworo, tj. 1 człowiek na 1 kota w różnych kątach pokoju. Skupiając uwagę jednego kota na zabawie z jednym człowiekiem (polecam piórko na patyku albo rzemyki na wędce) wprowadź drugiego, kusząc go inną zabawką. Niech się bawią w jednym pokoju, ale najpierw w różnych jego rewirach, aby zabawką nie stał się drugi kot, tylko przedmiot trzymany przez człowieka. W trakcie grzecznej zabawy należą się smakołyki. W ten sposób skojarzą przebywanie ze sobą w jednym pomieszczeniu z czymś pozytywnym, czyli zabawą i jedzeniem. Z czasem powinny bawić się wspólnie jedną zabawką, bo będzie to dla nich korzystniejsze niż walka. Koty są interesowne, po co mają się bić, jeśli mogą się nie bić i dostać pyszności ;) Przede wszystkim baw się z kocurem do czasu, gdy padnie, to mu się odechce zarywania do kici :D

Pamiętaj, że kocie walki wynikają z hormonów, instynktu polowania i potrzeb terytorialnych. Pierwsze załatwi sterylizacja, drugie ukierunkowana zabawa, a trzecie dostosowanie mieszkania do kocich potrzeb. Powodzenia! :kotek:

____________________________________


Trochę się rozpisałam, a wpadłam tu, byście trzymali kciuki za Danielsa, który za tydzień będzie miał 3-miesięczną siostrzyczkę.
Kocur dużo czasu spędza sam i nie znosi tego za dobrze :( Demoluje mieszkanie, choć jak jestem w domu, to nie interesuje się w ogóle tymi miejscami. Sąsiedzi się skarżą, że płacze pod drzwiami. Wpada w jakąś panikę, jak mnie nie ma... Bawię się z nim do upadłego codziennie rano i wieczorem, a wychodząc zostawiam mu karmę w kuli smakuli.

Nie wiem czy dobrze robię sprawiając mu towarzystwo, ale przecież nie zrezygnuję z pracy. Zauważyłam, że źle znosi towarzystwo dorosłych kotów, a małe toleruje i pozwala im jeść ze swojej miski, stąd decyzja o kociaku płci żeńskiej. Kicia jest wesoła i miziasta.

Mam nadzieję, że Daniels nie rozchoruje się ze stresu. Uzbroiłam się w Feliway, lekarstwo na żołądek, dobrze przyswajalną karmę, kupiłam drugi wysoki drapak i przyniosłam nowe kartony ;) Kciuki bardzo się przydadzą!

Sleina

 
Posty: 77
Od: Pon gru 05, 2011 22:33

Post » Pon wrz 23, 2013 11:25 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Sleina pisze:Sarah DeMonique, nie trzeba być behawiorystą, by zauważyć u Ciebie problem z brakiem poczucia bezpieczeństwa i pewności siebie u kici. Jest to bardzo niepokojące z uwagi na jej przeszłość i stan zdrowia, któremu taka dawka stresu nie może wyjść na dobre. Stała się ofiarą kocura i dziwi mnie, że znając jej historię patrzyłaś na sterylizację kocura swoimi oczami, a nie jej. Cieszę się, że jak najszybciej zajmiesz się problemem od strony hormonalnej i jestem pewna, że to go po części rozwiąże.


No właśnie nie tyle swoimi, ile weta i portfela. Co nie zmienia faktu, że decyzja była podjęta jakiś czas temu, a wykonanie z różnych powodów przesuwane na "następny miesiąc". ;(

Sleina pisze:Zamykanie kota w transporterze to straszne rozwiązanie, pogłębiające depresję lub agresję (w zależności od kota). To nie są obce sobie koty. Są w swoim domu i powinny czuć, że to jest ICH miejsce i żaden inny kot tego nie zmieni. Jeśli nie masz okna w łazience, to jest to karcer bez interesujących bodźców, a Ty jeszcze umieszczasz zwierzę w ciasnej klatce. Cała energia kumuluje się w kocie i znajduje ujście, gdy zostaje uwolniony. Kot może zachowywać się wtedy nieprzewidywalnie i za wszelką cenę bronić swego terytorium, także wykazując agresję wobec ludzi. Jak już trafia do łazienki, to niech nie jest zamknięty samotnie w klatce i ma możliwość kontaktu z opiekunem. Przede wszystkim zmęcz tego kota, zanim zostanie zamknięty, to wtedy może prześpi okres uwięzienia. Nawet jeśli to kwestia 2-3 dni. Nieważne, który to kot.


Opanowałam już zamknięcie łazienki w taki sposób, żeby kot do niej nie wszedł i z niej nie wyszedł (Cynamon za bardzo sprytny jest), więc teraz kot jest po prostu zamknięty w łazience. Oczywiście niezależnie od tego który z nich akurat ma łazienkę na własność serce mi ściska, jak słyszę drapanie w drzwi (kicia) lub uporczywe, płaczliwe, wołające miauczenie (kocur). Wcześniej bez transporterka ani rusz, bo poza łazienką wszystkie drzwi w domu mam przesuwne (żeby koty miały dostęp do wszystkich pomieszczeń), poza łazienką właśnie i remontowanym pokojem, który mieści się za dużymi przeszklonymi zamykanymi na klamkę i zamek drzwiami.

Sleina pisze:
Ogon do góry, będzie dobrze! :ok: Po zabiegu pozostaje Ci zająć się reintrodukcją kotów. Z samą kastracją walki nie miną, trzeba przywrócić kici poczucie bezpieczeństwa.
Czy po remoncie w pokoju będą znajdować się bezpieczne punkty obserwacyjne dla obu kotów? W których mogą obserwować cały pokój, drugiego kota, a najlepiej także okno?
Może to być drapak, półki, legowisko na szafie. Każdy kot powinien mieć możliwość obserwacji i ucieczki, spędzenia czasu z dala od drugiego, skoków i wspinania. Unikaj tworzenia miejsc, kątów, rogów, w których jeden kot może osaczyć drugiego bez wyjścia. Nie powinny też się chować w tajnych skrytkach, bo to nie rozwiąże ich problemu, kicia będzie dla niego wtedy atrakcyjna jak mysz, która dopiero co wyszła z dziury.


No właśnie zabieg jutro. Potem jeszcze dwa, trzy dni z łazienką w tle, a później będzie dostępne pomieszczenie, oddzielone od przedpokoju przeszkolnymi drzwiami. Tam mam zamiar koty rozmieścić (zamiennie oczywiście). Będą mogły się oglądać, słyszeć, ale nie będą mogły walczyć, a chyba o to chodzi :)

Sleina pisze:Postaw drugą kuwetę w innym miejscu niż pierwsza. Może kicia boi się załatwiać przy kocurze, bo ją śledzi do tego miejsca, może odezwały się jej nerki, a może chce oznaczyć swoje utracone królestwo. Na Twoim łóżku czuje się bezpiecznie, trzeba rozszerzyć to odczucie na resztę mieszkania. Jestem zwolenniczką teorii "ile kotów, tyle kuwet". To na pewno nie zaszkodzi.


Z nerkami do tej pory było ok. Badania ostatnie robiłyśmy w kwietniu i wszystkie parametry w normie są. Drugą kuwetę dostawię. Mam akurat dwie zakryte, z których koty korzystały naprzemiennie (jedna była na balkonie w lecie, więc teraz z powodzeniem w domu się sprawdzi).
Z łóżkiem było tak, że moja "połowa" należała do kici, bo Wanilia spała obok mnie, a kocur - Cynamon obok męża. Zwykle układały się po skosie od siebie, ale równie często spały gdzieś pomiędzy nami, wtulone w siebie.

Sleina pisze:Nie wiem, na ile kicia jest skłonna do zabawy, ale polecam zabawę we czworo, tj. 1 człowiek na 1 kota w różnych kątach pokoju. Skupiając uwagę jednego kota na zabawie z jednym człowiekiem (polecam piórko na patyku albo rzemyki na wędce) wprowadź drugiego, kusząc go inną zabawką. Niech się bawią w jednym pokoju, ale najpierw w różnych jego rewirach, aby zabawką nie stał się drugi kot, tylko przedmiot trzymany przez człowieka. W trakcie grzecznej zabawy należą się smakołyki. W ten sposób skojarzą przebywanie ze sobą w jednym pomieszczeniu z czymś pozytywnym, czyli zabawą i jedzeniem. Z czasem powinny bawić się wspólnie jedną zabawką, bo będzie to dla nich korzystniejsze niż walka. Koty są interesowne, po co mają się bić, jeśli mogą się nie bić i dostać pyszności ;) Przede wszystkim baw się z kocurem do czasu, gdy padnie, to mu się odechce zarywania do kici :D


Tak też zrobię. Obydwa koty są super jeśli chodzi o zabawy z człowiekiem. Mają swoje szczury, myszki, piłeczki... Pytanie, czy kocurowi po kastracji nie zaszkodzi, jeśli będą one pachniały kocimiętką?

Sleina pisze:Trochę się rozpisałam, a wpadłam tu, byście trzymali kciuki za Danielsa, który za tydzień będzie miał 3-miesięczną siostrzyczkę.
Kocur dużo czasu spędza sam i nie znosi tego za dobrze :( Demoluje mieszkanie, choć jak jestem w domu, to nie interesuje się w ogóle tymi miejscami. Sąsiedzi się skarżą, że płacze pod drzwiami. Wpada w jakąś panikę, jak mnie nie ma... Bawię się z nim do upadłego codziennie rano i wieczorem, a wychodząc zostawiam mu karmę w kuli smakuli.

Nie wiem czy dobrze robię sprawiając mu towarzystwo, ale przecież nie zrezygnuję z pracy. Zauważyłam, że źle znosi towarzystwo dorosłych kotów, a małe toleruje i pozwala im jeść ze swojej miski, stąd decyzja o kociaku płci żeńskiej. Kicia jest wesoła i miziasta.

Mam nadzieję, że Daniels nie rozchoruje się ze stresu. Uzbroiłam się w Feliway, lekarstwo na żołądek, dobrze przyswajalną karmę, kupiłam drugi wysoki drapak i przyniosłam nowe kartony ;) Kciuki bardzo się przydadzą!



Na pewno będę trzymała kciuki.
Pamiętam, że Cynamon, pomimo mieszkania z drugim kotem (chociaż Wanilia jest nieco starsza) miał też taki okres, gdzie każdorazowe zamknięcie drzwi wejściowych rozpoczynało koncert płaczu i gorzkie żale, że go zostawiamy. Skakał po stołach, zrzucał rzeczy z szafek, potrafił nawet ściągnąć ścierkę w kuchni z haczyka i nasikać na nią. Zaczęłam mu wtedy zostawiać przed wyjściem piłeczkę z kocimiętką, a po powrocie, był od razu czochrany i przytulany. No i do dało pozytywny efekt. Po pewnym czasie mu minęło i nasze okresy nieobecności koty przesypiały przytulone do siebie.

Sarah DeMonique

 
Posty: 2704
Od: Pt cze 04, 2010 11:10
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon wrz 23, 2013 21:43 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Miałam przykrą przygodę podczas ostatniej podróży Zakopianką Myślałam, że będę ratować koteczkę - śliczną, młodą, zadbaną - z bielusieńkim futerkiem, na pewno czyjąś, domową, "wypuszczaną". Jakiś samochód musiał potrącić ją dosłownie chwilę wcześniej. Zawróciłam samochód przekonana, że może jeszcze będzie można jej pomóc, ale było za późno. Była jeszcze letnia - wrażenie było naprawdę upiorne.

Trudno mi uwierzyć, że ktoś, kto takiego zwierzaka potrącił, nawet nie zatrzymał się, żeby go zdjąć na pobocze. Tak po prostu sprawdzić, co się stało, czy się nie da jeszcze pomóc.
"Wykuj własny szlak przez kraj dziki i surowy..."

luelka

 
Posty: 4356
Od: Sob cze 30, 2007 8:14
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 24, 2013 7:52 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Współczuję :(

Strasznie przykre i smutne.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 24, 2013 16:32 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Cynamon ciachnięty. Zobaczymy, jak się teraz z kicią dogadają... Póki co jeszcze są osobno, mam nadzieję, że jutro na spokojnie po południu spróbujemy w zabawie zestawić oba koty :)

Pytanie mam odnośnie wagi i odchudzania u kotów, bo pamiętam, że foczka.skoczka zajmowała się Snake'm Pajdotkowym.

Otóż Cynamon waży około kilograma za dużo. Wet stwierdził, że o ile teraz to nie jest zbyt duży problem, o tyle w przyszłości trzeba bardziej wagę kontrolować. Kazał pilnować pór posiłków i nauczyć koty, że jedzą nie więcej niż dwa razy dziennie. Mam też nie przekraczać normy... Tyle, ze nie wiem ile ona wynosi. Albo nie powiedział, albo nie zapamiętałam...
Na opakowaniach niektórych karm są wskaźniki ile kot powinien dostać, ale nie wiem, czy można się tym kierować, tzn. czy są one wiarygodne.

I jeszcze jedno. Dotychczas obydwa dostawały rano karmę i wieczorem mięsko. Czy muszę je teraz karmić tylko i wyłącznie karmą suchą, żeby mieć pewność ile będą jadły?

Sarah DeMonique

 
Posty: 2704
Od: Pt cze 04, 2010 11:10
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 24, 2013 17:06 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

20% mniej niż mówi producent :twisted:
Może byc suche i mieso, tylko wtedy oczywiscie trudniej ilosc dobrac.
Najlepiej znaleźć jakąś dobrą ale średnio lubiana karmę by sie nie zajadał-bezzbożówke którąś?
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Wto wrz 24, 2013 17:50 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

W sumie moje fura od dłuższego czasu wcinają Joserę w trzech wydaniach: Culinesse, SensiCat i Carismo :1luvu: Ta ostatnia to ich ulubiona. Na stronce znalazłam dawkowanie dla kotów o konkretnej wadze. Znaczy, że kot, który ma ważyć 3-4 kg powinien dostawać 40-55 gram, czyli Cynamo musi oscylować około tej dolnej granicy, czy od tego jeszcze ująć te 20 % ? Zgubiłam się we własnych wyliczeniach... :roll:

Sarah DeMonique

 
Posty: 2704
Od: Pt cze 04, 2010 11:10
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 24, 2013 20:24 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

luelka pisze:Miałam przykrą przygodę podczas ostatniej podróży Zakopianką Myślałam, że będę ratować koteczkę - śliczną, młodą, zadbaną - z bielusieńkim futerkiem, na pewno czyjąś, domową, "wypuszczaną". Jakiś samochód musiał potrącić ją dosłownie chwilę wcześniej. Zawróciłam samochód przekonana, że może jeszcze będzie można jej pomóc, ale było za późno. Była jeszcze letnia - wrażenie było naprawdę upiorne.

Trudno mi uwierzyć, że ktoś, kto takiego zwierzaka potrącił, nawet nie zatrzymał się, żeby go zdjąć na pobocze. Tak po prostu sprawdzić, co się stało, czy się nie da jeszcze pomóc.

:(

Batka

 
Posty: 8464
Od: Pt paź 24, 2003 11:38
Lokalizacja: Stare Dobre Podgórze

Post » Pon wrz 30, 2013 10:32 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

A u nas tak: Poziomka, Kokos i Suzuki będą dzisiaj odrobaczane - mam pewne podejrzenia co do ich życia wewnętrznego ;-)

Poziomka miała rozmowę adopcyjną - tzn. Suzuki miał, a Poziomka przejęła sprawę we własne łapki ;-). Sprawa jest na bardzo wstępnym etapie, ale kciuki nie zaszkodzą...

W ciągu dwóch dni odebrałam telefony w sprawie:
1. Kota 90-letniej pani, która wylądowała w domu opieki. Jej 80-letni brat jeździ do kota co dwa dni (kot ma możliwość wychodzenia z mieszkania, ale to domowy piecuch i naprawdę sobie nie poradzi... 80-letni brat w zimie nie będzie w stanie jeździć i już teraz potrzebuje pomocy.

2. Kotki na wsi koło Wojsławic - komuś uciekła / ktoś ją wyrzucił. Teraz jeszcze radzi sobie jakoś, dokarmiana w okolicznych gospodarstwach. Urodziła kocięta, które umarły (jest wychudzona, nie miała być może po prostu sił, żeby karmić...

3. Grupki kociąt - dwa zgłoszenia okazały się jednym od dwóch osób: maluchy pojawiły się "znikąd", bez mamy. ok. 2,5 miesiąca. Desperacko potrzebują domu, być może go dostaną od jednej z osób, która je zgłosiła. Głęboko wierzę, że skoro dwie nieznające się osoby napisały do nas z pytaniem, co robić z nimi - to uda się im pomóc.

Nasze możliwości "tymczasowe" są jakie są - dopóki nie oddamy tych zwierzaków, które mamy, nie możemy przyjąć żadnego zwierzaka więcej.

A jednak trzeba znaleźć rozwiązanie - dla tych zwierzaków,które ktoś zawiódł na całej linii - albo, jak w przypadku kocura starszej Pani - którego dotknęła strata ludzkiego przyjaciela. Pytanie tylko.... jak.

No i pod czujnym okiem Chiary sterylizujemy - i to jest dla nas najważniejszy cel z wszystkich. Bo tylko tak możemy zatrzymać tę spiralę kocich nieszczęść.
"Wykuj własny szlak przez kraj dziki i surowy..."

luelka

 
Posty: 4356
Od: Sob cze 30, 2007 8:14
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon wrz 30, 2013 10:40 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Ze względów wiadomych i opisanych powyżej n ie mogę na tymczas przyjąć żadnego futerka ;(

luelka pisze:A u nas tak: Poziomka, Kokos i Suzuki będą dzisiaj odrobaczane - mam pewne podejrzenia co do ich życia wewnętrznego ;-)


"Życie wewnętrzne kotów" mnie powaliło... :ryk:

luelka pisze:Poziomka miała rozmowę adopcyjną - tzn. Suzuki miał, a Poziomka przejęła sprawę we własne łapki ;-). Sprawa jest na bardzo wstępnym etapie, ale kciuki nie zaszkodzą...


To 3mam: :ok: :ok: :ok:

Sarah DeMonique

 
Posty: 2704
Od: Pt cze 04, 2010 11:10
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw paź 03, 2013 22:14 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Sarah DeMonique pisze:Cynamon ciachnięty. Zobaczymy, jak się teraz z kicią dogadają... Póki co jeszcze są osobno, mam nadzieję, że jutro na spokojnie po południu spróbujemy w zabawie zestawić oba koty :)

Jak tam sytuacja?

Sleina

 
Posty: 77
Od: Pon gru 05, 2011 22:33

Post » Pt paź 04, 2013 8:34 Re: Fundacja Pod Jednym Dachem

Sleina pisze:
Sarah DeMonique pisze:Cynamon ciachnięty. Zobaczymy, jak się teraz z kicią dogadają... Póki co jeszcze są osobno, mam nadzieję, że jutro na spokojnie po południu spróbujemy w zabawie zestawić oba koty :)

Jak tam sytuacja?


Cóż...
Jesteśmy w kontakcie z super behawiorystą - ryśką. Mamy krople Bacha. A Cynamon jedzie dziś na 3 tygodniowe wakacje na tymczas. Założyłam futrom wątek i oczywiście serdecznie zapraszam.
Póki co koty żyją w odosobnieniu i niezbyt im z tym dobrze, ale to mniejsze zło niż agresja futer.

Sarah DeMonique

 
Posty: 2704
Od: Pt cze 04, 2010 11:10
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 105 gości