Wróciła, wróciła
Dobry wieczorek Wszystkim Wam Dziewczyny
Musieliśmy przerwać nasz fajny urlop...dla zwierzorów...
Dobrze, że rodzinka,u której byliśmy jest wyrozumiała...
Nasz powrót trochę nam pomieszał w planach, mieliśmy więcej zwiedzić, ale cóż...
Wróciliśmy w nocy, z niedzieli na poniedziałek
Niestety, Żuczkowaty tak tęsknił, że nie mieliśmy sumienia go dłużej męczyć, więc była
krótka piłka i powrót do domciu.
Rodzinka robiła co mogła, tylko psinka nie chciała współpracować, jeden dzień dał się nakarmić, na drugi nawet nie spojrzał na jedzenie, a potrafił nic nie przełknąć nawet trzy dni.
Nie pomagało noszenie cielaczka na rączkach i obiecywanie, że pan zaraz wróci...
Piesio nie jest głupi:)
A tak wygląda powitanie:)
Piesio się wita ze mną od wczoraj
Przykleja jęzorek i w zwolnionym tempie ciągnie nim po mojej twarzy od ucha do ucha, od nosa do oczu i z powrotem

Dzisiaj ciąg dalszy powitania

Koty zaś zapomniały, że miały się kochać i szanować:)
Ponoć panienki na zmianę biły Rambuśka
Ale też mocno stęsknione.
Lunka wkleiła się we mnie i za nic nie chciała ze mnie zejść:)
Spała ze mną po południu a potem w nocy, zupełnie nie zwracając uwagi na śpiącego z nami a raczej między nami Żuczusia:)
Niuniuś w naszym łóżku śpi twardo na pleckach, co chwilę odwracając łepek raz w stronę twarzy męża, raz w moją...taki sprawiedliwy rozdział chuchania nam w nasze ryjki
Kropcia była oczywiście bardzo obrażona, dopiero dała się przeprosić wczoraj w południe:)

No i obie dziewczyny nas pilnują, okupują fotele, chyba wystąpiła jakaś zmowa między nimi, są jakby bardziej kontaktowe i jedna drugiej jakby przestała przeszkadzać:)

Kacperek schudł, ale dzisiaj już wsuwał i spał, jakby chciał nadrobić tamten tydzień
Tylko Rambuś zrobił się jakiś taki wyciszony...jakby żył swoim życiem...chodził za furtkę, ale apetyt mu dopisywał
Dopiero dzisiaj uwierzył, że już jesteśmy w komplecie:)
Jamniś nie dowierza...pilnuje...



Teraz leży koło mnie, widać, że jest zmęczony oczekiwaniem, ale tez i zrelaksowany, że nareszcie, że już jesteśmy.
No i apetyt piesiowi chyba powrócił, bo zjadł ze mną moje śniadanie
I ugotowany przeze mnie jego ulubiony obiadek.
Córka też gotowała, ale nie jadł.
Mam fotki, jak Żuczuś przyprowadzał całą ferajnę pod okno balkonowe do córki i wszyscy po kolei zaglądali do środka, czy przypadkiem się nie ukryliśmy u córki w domciu:)
ale nie wiem, jak przerzucić je z wiadomości z tel.:mrgreen:
Kochamy te nasze stffforki za tą ich bezinteresowną wierność
