JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob wrz 14, 2013 23:02 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Współczuję bardzo.

Trzymaj się.

:(

Olinka

 
Posty: 11075
Od: Pt wrz 24, 2004 16:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto wrz 17, 2013 18:34 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Sarka właśnie poszła do Jennego- mam nadzieję że twoje kocisko ją tam powita....
Sadysta Zabrza cd http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=160149
Tona karmy dla schroniska !! http://www.youtube.com/watch?v=YMw8lsfOxzU
Obrazek Julian [*] (13.02.14) i Rysia Obrazek Sara [*] 17.09.2013

Ventrue1

 
Posty: 417
Od: Pon mar 04, 2013 20:41
Lokalizacja: Łazy k/Zawiercia

Post » Wto wrz 17, 2013 18:50 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Ventrue1 współczuję.

karolink

 
Posty: 1116
Od: Pon paź 09, 2006 20:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto wrz 17, 2013 19:38 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Jenny, Sarka, Venus .....
nie chcę więcej śmierci .... :cry:
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto wrz 17, 2013 19:39 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Gunia....Ventrue bardzo Wam współczuję :cry:
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro wrz 18, 2013 11:36 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Ventrue1 pisze:Sarka właśnie poszła do Jennego- mam nadzieję że twoje kocisko ją tam powita....

Przykro mi Ventrue, znam ten ból...
Wczoraj minął tydzień odkąd nie ma Jennego. A ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. Wydaje mi się, że słyszę jego miauczenie, takie specyficzne, że chce wyjść na dwór. Wydaje mi się, że wariuję. Patrzę odruchowo na drzwi tarasowe, czy przypadkiem nie chce wejść do domu. Pusto.. Nie ma go tam.. Wczoraj odłożyłam do jego miseczki kawałak fileta z kurczaka, zawsze przychodził kiedy wyczuł, że kroję mięso. Teraz nie przyszedł..I już nigdy nie przyjdzie..
Maja miłość nie wystarczyła by go uratować, a przecież tak się starałam..
Wróć do mnie Jenny!
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Śro wrz 18, 2013 11:51 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Sarę ojciec uśpił wczoraj równo o 19.00. Nie pozwolił mi jechać, zabrał ją sam.
Dokładnie o 19.00 coś zaskrobało o drzwi- identyczny dźwięk jak Sara kiedy przejeżdżała łapą pokazując że chce wyjść...
Zaskrobało od wewnętrznej strony...
Słyszałam to nie tylko ja co najciekawsze, w pierwszym odruchu wszyscy poszli sprawdzić czy pies nie chce wyjść... Ale jej już nie było...

Miski i wszystko błyskawicznie zostało uprzątnięte, ale odruch rzucenia jej czegoś "jak wróci" także pozostał...

Julian na razie przyjmuje to ze stoickim spokojem, co jest nietypowe na niego.
Rysia próbowała mnie wczoraj zaczepić do zabawy, ale tylko raz. Szybko się zorientowała że tu zaczepianie nie pomoże i dała mi spokój tego wieczora, tylko siedziała grzecznie w kącie. I nasłuchiwała bo prawdopodobnie dzień wcześniej do domu wprowadziła nam się mysz.
Śmiech przez łzy, ale podirytowana wczorajszym zaczepieniem do zabawy powiedziałam jej żeby mi lepiej tą myszę złapała, bo ja myszę chcę a nie żeby mnie zaczepiała.

Prawdopodobnie kocica nie spała całą noc bo nawet nie przyszła do łóżka, ale...
Równo jak dzisiaj postawiłam nogi na podłodze wstając do pracy spod łóżka wybiegła Rysia. Usiadła przede mną i położyła mi mysz. Żywą, a jakże, nawet niepodgryzioną. Położyła, usiadła dumnie, miauknęła że mam co chciałam i czekała aż sobie zabiorę, pilnując tylko aby gryzoń nie zwiał.
Pilnowała dobrą chwilę zanim zaskoczyłam co zrobiła, podeszłam i łapiąc ostrożnie za ogon wyniosłam mysz na dwór w trawę. Też ma prawo żyć.
Rysia była z siebie dumna, dopiero po oddaniu "prezentu" poszła spać...

Każdy pociesza na ile może...
Choć jej akurat nie posądzałam że zrobi coś takiego bo to było dosyć trudne dokocenie i ledwie pół roku mija jak ze sobą mieszkamy...
Sadysta Zabrza cd http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=160149
Tona karmy dla schroniska !! http://www.youtube.com/watch?v=YMw8lsfOxzU
Obrazek Julian [*] (13.02.14) i Rysia Obrazek Sara [*] 17.09.2013

Ventrue1

 
Posty: 417
Od: Pon mar 04, 2013 20:41
Lokalizacja: Łazy k/Zawiercia

Post » Wto wrz 24, 2013 16:52 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Dziś o 17-ej minęły dwa tygodnie jak nie ma mojego słonka. Tęsknota się nie zmniejszyła, wręcz przeciwnie. O ile na początku miałam wrażenie, że Jenny żyje, tylko jest w szpitalu (ostatnio często tam bywał po 4-5 dni), to teraz tak naprawdę uświadamiam sobie że go już nie ma. Nie pojadę po niego, bo on jest tu. Jego zmęczone, schorowane ciałko spoczywa w ogródku, a on sam jest ciągle w moim sercu. Mam wrażenie że jego duch, czy świadomość są w domu, z nami. To takie dziwne uczucie, bo wydaje mi się że on na nas patrzy, jak zwykle, zawsze miał wszystko pod kontrolą i wiedział kto, co robi. Tak za nim tęsknię. Szkoda, że się nam nie udało.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Wto wrz 24, 2013 17:05 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

przykro mi bardzo ..... wiem jak to boli ....

pomóż innej biedzie ... Jenny bedzie Ci pomagał w tym ...to jego bracia i siostry w potrzebie ...
Obrazek

Kinnia

 
Posty: 8804
Od: Nie sie 19, 2012 21:12

Post » Wto wrz 24, 2013 17:09 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Szkoda. Miałam nadzieję, że się uda. :(
17 września minęło 9 lat odkąd nie ma Tymonka, a ja pamiętam o nim ciągle. :(
Ale ból się zmniejszył, bo przyszły następne koty, trzeba się było każdym z nich zająć, odchuchać. Każdy z nich jest cudowny, ale jest sobą, Nim nie jest żaden i nie będzie.
Nie należy tego oczekiwać, ale pocieszenie można znaleźć.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Wto wrz 24, 2013 17:27 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Jak odeszła Misia 6 lat temu, moja 15 letnia kotka, która była ze mną od dzieciństwa i którą w ostatnim roku życia musiałam zostawić i wyjechać, bo sama umierałam, mogłam ją tylko odwiedzać. Była już bardzo chora, miała raka sutek, wszędzie przerzuty, miałam straszny dylemat, bo nie mogłam jej zabrać ze sobą, rodzice mieli pieniądze, a ja mieszkałam na wynajmach i się leczyłam, co było kosztowne. Pod koniec była już w strasznym stanie, nie będę opisywać jak wyglądała, moja mama robiła wszystko, zamówiła nawet płynne srebro, aby jej podawać, to ja się uparłam aby ją uśpić, pozwolić jej odejść, nie mogłam żyć ze świadomością, że tak cierpi. W dzień kiedy odeszła byłam 300 km od niej, kupiłam wielki znicz, który zapalam zawsze w rocznicę jej śmierci. Już wtedy od kilku miesięcy był ze mną Diabełek, porzucony przez kogoś na klatce kotek. Strasznie cierpiałam, tej nocy Misia mi się śniła, a gdy w środku nocy się przebudziłam przez chwilę Diabełek zachowywał się jak ona, mianowicie przez całe życie, zwłaszcza w dzieciństwie chorowałam na zapalenie uszu, Misia lizała je wtedy kojąc ból, Diabełek zachował się dokładnie jak ona, nigdy przedtem, ani potem tego nie powtórzył. Misia mówiła do mnie nie słowami, ale czułam co chce mi przekazać, że ona teraz odejdzie, ale ja mam zaopiekować się Diabełkiem najlepiej jak potrafię.
Tęsknię za nią, nadal mam duży dylemat związany z uśpieniem Misi i z tym, że cały rok mnie nie było przy niej tzn. że z nią nie mieszkałam, tylko odwiedzałam.
Ja wierzę, że to była ona, to musiała być ona, to że Diabełek tak się zachowywał, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Wiem, że ona czuwa nade mną i chce abym dała dużo radości kotom ,które jeszcze żyją, po troszę jest we wszystkich kotach na świecie, a najbardziej w Diabełku i teraz przybył jeszcze Puszek i dorosły Kajtek.
Myślę, że skoro tak bardzo czujesz obecność Jennego to on też jest przy Tobie, też zapewne chciałby abyś zajmowała się resztą swoich kotów najlepiej jak potrafisz i czerpała z tego radość.
Coś tam jest po tej drugiej stronie, nie wiem co tam jest, ale skoro Misia przyszła to musi być, Jenny więc też tam jest. Będziemy za nimi tęsknić i czuć wyrzuty, ale póki jesteśmy tu musimy też zadbać o żywych, Misia i Jenny też tego chcą jestem tego pewna.

Przeczytałam gdzieś, że masz więcej kotów, a jak Jennemu się z nimi układało? Popatrz na nie, może przez nie przemawia do Ciebie.

karolink

 
Posty: 1116
Od: Pon paź 09, 2006 20:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto wrz 24, 2013 18:21 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Gunia- dokładnie w chwili kiedy to (19.01) piszę mija tydzień odkąd odeszła Sara, a ja czuję... spokój.
Po prostu spokój.
Tak zwyczajnie, po ludzku.
Jakby to była pewność że tam gdzie jest ma wszystko co jej potrzeba, jest jej dobrze i czasem sobie spogląda na nas z tym śmiejącym wyrazem pyszczka.
Jakby to było najlepsze co teraz mogło ją spotkać, w dniach cierpienia i choroby która ją wyniszczała.
Tak, czasem jeszcze złapię się na tym że to nie ona szczeka a inny pies, ale nawet mocne pierwszego dnia jej kroki po domu już ucichły.
Nawet mama która strasznie za nią płakała pierwsze dwa dni mówi że odczuwa taki dziwny, nieprawdopodobny spokój że wszystko teraz jest tak, jak być powinno, że ona odeszła w miejsce w którym może odpocząć i jest z tego zadowolona.

Żałoba i tęsknota nadal w nas pozostaje, ale zrobiłyśmy wszystko aby otrzeć łzy i pozwolić jej w spokoju przejść na tą drugą stronę.
Wiesz że istnieje przesąd że dopóki nasz żal jest wielki i jak długo płaczemy nie mogąc się pogodzić z odejściem zmarłego to zatrzymujemy jego duszę tutaj na ziemi, przy sobie?
Że nie pozwalamy mu tym odejść w pokoju do miejsca gdzie powinien doznać ukojenia? Że błąka się nie będąc już ani po tej, ani po tamtej stronie?
Czy tego chciałabyś dla Jennego?
Skazywać go na taką tułaczkę?

Bardzo podoba mi się ta część wiersza O kocie, który odszedł na zawsze. Jest w niej dużo ukrytej mądrości:

"... Zapłacz, kiedy odejdzie,
Uroń łzę jedną i drugą
I przestań- nim słońce wzejdzie
Bo on nie odszedł na długo..."

Nie wiem czy wierzysz że jest coś tam poza- ja tak. I wiem że nie chciałabym trzymać nikogo na siłę tutaj choć powinien pójść dalej. Taka jest kolej rzeczy na świecie, tak obraca się cały Krąg Życia. Nie powinniśmy nikogo w nim wstrzymywać.

Zapal Jennemu świeczkę, usiądź i powspominaj te dobre z nim chwile, nie te ostatnie smutne kiedy odchodził, ale wcześniejsze.
Schowaj jego rzeczy do pudła, wszystkie. Niech nie kłują w oczy.
Wypłacz się bo pewnie zaboli...

Lecz pamiętaj- przestań nim słońce wzejdzie...
Bo pewnie to z Bożej woli...
Sadysta Zabrza cd http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=160149
Tona karmy dla schroniska !! http://www.youtube.com/watch?v=YMw8lsfOxzU
Obrazek Julian [*] (13.02.14) i Rysia Obrazek Sara [*] 17.09.2013

Ventrue1

 
Posty: 417
Od: Pon mar 04, 2013 20:41
Lokalizacja: Łazy k/Zawiercia

Post » Wto wrz 24, 2013 19:12 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Ventrue to co napisałaś jest mądre i wzruszające. Oczywiście czytając Twój wpis popłakałam się bardzo. Wiem, że masz rację, że nie można tak bardzo rozpaczać po stracie zwierzęcia, że musi spokojnie odejść tam gdzieś, gdzie jego miejsce. Tak na chłodno myśląc wiem, że musieliśmy to zrobić, żeby skrócić jego cierpienia, ale serce nie pozwala mi się z tym pogodzić, tego zrozumieć i zaakceptować. To nie był jego czas, nie byłam na to gotowa, choć widziałam , że ostatnio cierpiał. Jestem zła, zrozpaczona że to on zachorował. Wiem, że to głupie tak pisać, bo szkoda każdego zwierzęcia które zachoruje. I nikomu tego nie życzę, nie mniej jednak mam żal, że to właśnie on.

Nie pożegnałam się z nim tak jak chciałam, wszystko potoczyło się tak szybko. I u weterynarza, zero intymności, wokół ruch pozostałych lekarzy, miauczenie innych kotów, popiskiwania psiaków, wiem, że tek bywa, że to niezależne od nas, bo tam są takie warunki, ciasnota itd. Ale źle to wspominam.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Wto wrz 24, 2013 19:30 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Zeskanowałam parę zdjęć Jennego:

Tu, jak miał może z 6 tygodni, zaraz po tym zdjęciu zamieszkał u nas.

Obrazek

A tu już u nas w domku:

Obrazek

Kawaler, zawsze wiedział gdzie się ulokować:

Obrazek

W tym domku pospał może przez pierwszy tydzień, potem mu się znudził i znowu spał z nami w łóżku:

Obrazek

Obrazek


Zostały mi tylko zdjęcia i wspomnienia. Tyle razem przeszliśmy.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Wto wrz 24, 2013 19:39 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie!

Im dłużej zwierzaki są razem z nami, tym trudniej nam żyć bez nich :(
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas, ewar, Google [Bot] i 183 gości