Sytuacje losowe to jedno, ale jak komuś na życie brakuje i pomimo to bierze chorego kota licząc na to, że sam ozdrowieje (a tak się zdarza), to też jest porażka. Co innego wypadek losowy, a co innego brak wyobraźni - a najgorzej jak w ogłoszeniach jest wprowadzanie w błąd z hasłami "kotek jest tani w utrzymaniu" - tani, o ile nie zachoruje (w samym grudniu leczenie Mokate pochłonęło mi dobrze ponad 2 tys. - brałam kotka niedomagającego /delikatnie mówiąc/, ale wiedziałam, że mam w razie czego oszczędności i samochód do sprzedania /nikt o to nie pytał w żadnej umowie, ale spać bym nie mogła wiedząc, że dało się Mokate pomóc, a tego nie zrobiłam/, bo gdyby jej to mogło pomóc, to bym się nie zawahała go sprzedać - niestety dla niej w stanie zaawansowanej białaczki z uszkodzonymi prawie wszystkimi narządami już nic nie dało się zrobić poza odprowadzeniem za TM zanim skona z bólu - wg wet w ciągu max. kilku dni).
Oczywiście nawet sama byle jaka karma i ciepłe bezpieczne schronienie to bardzo dużo - wiele kotów tego nie ma na ulicy. Nieraz widzę, że w ogłoszeniach jest napisane jak byk, że kotek chory, słaby itp. - może za mało jasna sugestia, że to nie jest kotek dla kogoś, komu nawet na jego własne potrzeby brakuje. Oczywiście każdy kotek może zachorować, ale branie chorego kota w momencie jak się nie ma kasy i bez zapewnienia wsparcia choćby częściowego jakiejś organizacji jest trochę mało rozsądne.
Jakiś czas temu była w Nim... Juranda - mocno myślałam, czy jej nie wziąć, bo koteczka niewidoma i biedniutka taka, choć to byłaby już akrobacja w zakresie możliwości (i to nie chodzi o finanse - raczej o lokum i czas na bieganie po wetach), ale powiedziałam sobie, że jeszcze trochę poczekam... i wziął ją ktoś inny, kto może jej dać lepsze warunki. Więc nie zawsze impulsywne branie kota ze szczerego serca bez przemyślenia jest dobre - niejeden kot już wracał do schroniska czy fundacji, bo zachorował, a "pani - na siebie nie mam, to na leczenie kota tym bardziej nie wydam"; zresztą wiele osób jest po prostu niedojrzałych do posiadania zwierzaka - sąsiad (prawnik - biedny nie jest) ma kota z objawami napadów agresji, a nigdy taki nie był (10 lat i tylko whiskasy), to mu mówię, że ma do weta, bo prawdopodobnie kot chory, a on na to, że nie będzie na kota tyle wydawał

to po cholerę go brał?
Nikt nie ocenia jedną miarką, ale wkurza mnie narzekanie, że drogo... jak jest dobre, to niestety zwykle jest drogie, a tu czasami teksty w stylu "chcę samochód sportowy, z silnikiem 300KM, ale żeby był w cenie do 20tys. i mało palił".
...