kotkins, kot domowy kanapowy dorosły zdrowy ma zjeść 5-5,3g białka na kg masy NALEŻNEJ ciała na dobę, czyli jak chudy, to więcej policzyć, jak gruby - to na wagę jaką powinien mieć (suma z mięsa, chrupek itp.); przyjmuje się przy karmieniu tylko barfem ok. 25g mięsa na kg masy kota (ale to jest bardzo około, bo jedno mięso ma w 25g 4,5g białka, a inne 7g - stąd lepiej patrzeć na białko).
Agula - Magnolcia (i ja) dziękuje za pochwały

Cieszę się, że mogłam pomóc

początki może są trochę przerażające, ale powoli i jest to do ogarnięcia

z tymi wetami to po części prawda, ale po części też dlatego, że ludzie często dawaliby górę podrobów, nieco mięsa i zero suplementacji albo "na oko" - o ile z wieloma suplementami to nie jest problem, o tyle z wit. A, D i E można ładnie kota podtruć. Dlatego najlepszy BARF jest naturalny - myszy

lub cała kura ze wszystkim poza piórami (jak bez krwi, to trzeba dodać) plus tauryna - to już trudno zepsuć; tylko kot musi lubić kury (Magnolcia nie tknie) i trzeba jeszcze taką skombinować (to akurat można u mnie zamówić u zaufanych dostawców na mini targu blisko mnie).
Mam mało zdjęć ukazujących jej niedoskonałości futra (raczej wolałam robić ładne ujęcia), ale trzy zrobione w ciągu pierwszego miesiąca, tj. w marcu br. (na pierwszym niezarastające pole po sterylce małym cięciem z przełomu roku /legowisko to własnoręcznie zrobiony prezent od Cioci Słupek

/, na drugim i trzecim - początki wymiany futra (na drugim widać przy ogonie, wewnętrzne udo totalnie łyse i za przednią łapą): później było znacznie gorzej - nawet wet załamywała ręce określając wygląd Magnolci jako "wygląda jak łysy szczur").

Nie widać tam wylizanego do krwi brzucha, ale widać kołnierz (własnej roboty - później zrobiłam nowy lepszy), który miała założony, żeby to choć trochę podleczyć (3 dni octenisept - przemywanie raz dziennie) i później rozwiązanie zagadki, dlaczego wylizuje (problem rozwiązało karmienie o 3 w nocy - odkąd odkryła, że można obudzić i dostać jedzenie, wylizwanie zniknęło jak ręką odjął); na początku przez 2 tygodnie z racji anemii dostawała dobre mokre, a do tego codziennie żółtko + skorupki + taurynę i fortain oraz probiotyk plus spirulinę i beta glukan - taki mix na wzmocnienie (uwielbia żółtka) i później Efa Olie (nie znosi ryb - teraz już jakoś tam przechodzi olej z łososia), a w następnych tygodniach ten mix już tylko 1-2 razy w tygodniu; pełny BARF 100% jest gdzieś od czerwca (wtedy już nawet Catz Finefood jej się znudził). To tak w skrócie. No i cały czas świeża trawa (ma i jęczmień, i papirus) - bez past odkłaczających (moja wet jest zdecydowanie bardziej przekonana do trawy niż past - tak jak ja).
Ona miała tę anemię trochę pewnie przez kokcydia, ale w większym stopniu przez strajk głodowy (przy niej metoda głodzenia nic by nie dała: to bardzo niezależny kot z silnym charakterem /sterylka w wieku 5 lat/, aczkolwiek lubi barankować, traktorzyć i ugniatać jak ją najdzie) - w grudniu przyszła do schroniska jako piękny zadbany kot (żółtka i mięso kochała jeść od początku, więc pewnie dostawała je albo polowała), ale nie umiała się tam odnaleźć - siedziała przerażona pod narzutą w fotelu i chudła (nie jest fanką chrupek delikatnie mówiąc - Orijena czy Acanę jeszcze pochrupała na początku); przy rozmazie po tygodniu u mnie krwinki wyszły dość mocno niedobarwione (no hemoglobiny bez żelaza nie da się zrobić - stąd żółtka i fortain oraz sporo mokrego bezzbożowego, żeby było z czego - wet powiedziała, że przy takiej diecie możemy 2 tygodnie poczekać z suplementowaniem żelaza sztucznie i pomogło: wyniki pośrubowały w górę tak, że nawet wet była zaskoczona).
A tak wygląda teraz (zdjęcia jakoś lipiec/sierpień, bo chwilowo jeszcze ładniej błyszczy):

No taki mały offtop wyszedł, ale myślę, że przekona niezdecydowanych, że jednak jedzenie ma znaczenie i to spore

...