» Sob wrz 14, 2013 22:00
Re: Filozof i my. Generalnie krzepimy, ale czasem życie dołu
Z PAMIĘTNIKA
STAREGO FILOZOFA
Ciotki, ciotki, słuchajcie, bo nie będę powtarzać!
To znaczy, powtórzę to, co podsłuchałem i co doniosła Gabunia!
Otóż pańcia odebrała telefon, podsłuchałem, że gadała o jakimś Czarku i jakiejś Sarze, a jak skończyła rozmowę to kurcgalopkiem popędziła na górę, gdzie pańcio, chory, chooory, leżał w łóżku i usiłował pracować.
Na kolanach miał laptopa, na laptopie Sielawkę, na nogach Protazego, na głowie Celinę, przy jednym boku Generała a przy drugim Gabunię. Obok, na pańciowym krześle komputerowym, leżał Mosiek i bacznie wszystko obserwował. Innymi słowy, leczenie pańcia szło na całego.
Pańcia dyplomatycznie zapytała, czy pańcio chce rosołku (z kostki warzywnej...) obiecała, że zaraz mu rosołek doniesie i mimochodem oświadczyła, że na dniach spodziewa się dostawy kotów. Pańcio boleściwie spojrzał jednym okiem (na drugim miał celinowy ogon) i niemrawo zaprotestował. Pańcia zgodziła się, że żaden porządny kot nie powinien mieć na imię Czarek i co w takim razie pańcio proponuje. Pańcio jak zawsze dał się podpuścić i odruchowo powiedział "Pazurek", na co pańcia stwierdziła, że to świetnie, to załatwione i ona idzie sprzątać łazienkę.
A rosołek...? - zaszemrał pańcio, ale pańci już nie było...
Coś się kroi, drogie ciotki! I to podwójnie, ale za to jednakowo...