Sztuka oswajania kota

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 09, 2013 15:28 Re: Sztuka oswajania kota

Próbowałabym łapać całą trójkę. Mamę ciachnąć, a maluchy socjalizować i szukać im domów.
Pomocna byłaby klatka łapka. Może ktoś mógłby Ci pożyczyć?

issey32

 
Posty: 3621
Od: Śro maja 18, 2011 9:39

Post » Sob wrz 06, 2014 11:03 Re: Sztuka oswajania kota

:roll:
Obrazek

jasia0245

 
Posty: 3524
Od: Czw mar 24, 2011 16:39
Lokalizacja: Stargard

Post » Śro wrz 10, 2014 14:00 Problem z okiełznaniem kota.

Witam,

po wielu dniach walki z kotem, zdecydowałam się prosić o pomoc. Jakiś miesiąc temu przypałętał się do nas kot, w zasadzie sam sobie nas znalazł, ponieważ gdym wracała do domu, kot postanowił towarzyszyć mi do samego mieszkania, ładując mi się do niego na siłę. No takiego masła w oczach, takiej przymilności to już dawno nie widziałam. Pierwszy dzień wspólnego mieszkania to był cud, miód i orzeszki, nawet nie przypuszczałam, że to zwierze potrafiłoby wyciągnąć pazury, zaskakujące było to, że nie próbował znaleźć sobie jakiegoś ustronnego miejsca w domu, wręcz przeciwnie - rozłożył się na środku kuchni, zwiedził całe mieszkanie, po czym wiódł przez jeden dzień żywot kota, który mieszka z nami od wieków. A później się zaczęło - podczas jakiejkolwiek prób dotknięcia go, pojawiła się agresja: kąsał, gryzł, ręce moje i mojego chłopaka wyglądają, jakby wpadły pod kosiarkę. Wszystko się zmienia, kiedy kot widzi, że zbliżamy się do lodówki, albo potrzebuje, żeby zmienić mu kuwetę. Wtedy można zrobić z nim niemalże wszystko. Niestety polityka lekceważenia go wiele nie dała, w ruch musiało pójść lekkie pacnięcie gazetą przy każdym ugryzieniu, bądź podrapaniu. Nie jestem z tego wprawdzie zbytnio dumna, ale pomogło na tyle, że pogłaskanie kota przez kilka sekund w jedynym dopuszczalnym punkcie na głowie, stało się dopuszczalne, chociaż ogonem przy tym mógłby wycierać podłogę, jest tak zdenerwowany.
Nawet nie jestem pewna, jaką ma płeć, bo nie chce pokazać mi, co się kryje pod jego ogonem, o wizycie u weterynarza nie wspominając.
Wpuściłam zwierza do domu, gdyż zobaczyłam, że nosi obróżkę, więc pomyślałam, że się po prostu zagubił, bo któż by porzucił takie urokliwe zwierzę. Wywiesiłam ogłoszenia, jednak nikt na nie nie odpowiada i teraz coraz bardziej się obawiam, że nikt go nie szuka, a ja zostanę z takim kocim terrorystą. Co zrobić? Jak do tej pory, choć przerobiłam już kilka kotów, z takim przypadkiem się jeszcze nie spotkałam. Pomocy!

aginos

 
Posty: 5
Od: Śro wrz 10, 2014 13:45
Lokalizacja: Berlin

Post » Śro wrz 10, 2014 15:18 Re: Sztuka oswajania kota

Zwabić na żarcie do transportera i do weta.
Kot może być poobijany, zwyczajnie dotknięcie może sprawiać mu fizyczny ból. Skoro ma obróżkę, moze ma też chipa. Przy okazji poznacie płeć kota, dowiecie się orientacyjnie w jakim jest wieku, czy zdrowy itp.

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16608
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro wrz 10, 2014 15:38 Re: Sztuka oswajania kota

Jego fizyczny ból w takim razie magicznie znika, gdy dostrzega szansę dostania żarcia, bądź uzyskania innych korzyści. Żarcie jednak nie działa, jeśli chcemy go umieścić w transporterze. Koci miętka, czy waleriana również nie. Miałam podobny przypadek z inną przybłędą, ale tamta przynajmniej nie drapała, więc mogłam go zwyczajnie wrzucić do tego transportera - będę się za te wszystkie zabiegi smażyć w piekle, odnoszę takie wrażenie. o.O Nie wiem, oblepić się cała taśmą izolacyjną, a kotu zapewnić traumę do końca życia?

aginos

 
Posty: 5
Od: Śro wrz 10, 2014 13:45
Lokalizacja: Berlin

Post » Śro wrz 10, 2014 16:14 Re: Sztuka oswajania kota

rękawice spawalnicze, ponoć niezawodne, po 10 zł w marketach budowlanych - wyczytałąm taką poradę na innym wątku.
Wiesz, może w tej chwili nic go już nie boli, ale ma złe wspomnienia, źle kojarzy dotyk....

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16608
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro wrz 10, 2014 16:26 Re: Sztuka oswajania kota

Jezu, to jest zaiste błyskotliwe, dziękuję :) Przynajmniej jeden problem z głowy.
Naprawdę czuję się jak laik przy tym zwierzaku - zwyczajnie nie potrafię do niego dotrzeć, a boję się, że na kolejne 12 lat zostanę z pasożytującym na mnie kocim terrorystą.

aginos

 
Posty: 5
Od: Śro wrz 10, 2014 13:45
Lokalizacja: Berlin

Post » Śro wrz 10, 2014 16:48 Re: Sztuka oswajania kota

Aginos można wsadzić kota do transportera zawijając go jak mumię w kocyk lub spory ręcznik.
Najważniejsze, żeby głowę zakryć szybko i łapy z przodu.
Kot zawinięty w ten sposób zwykle się uspokaja i z włożeniem do transportera nie ma problemu.
Ale nie sądzę, żeby wizyta u weta coś dała.
To co piszesz o kocie przypomina mi niejakiego Migdałka, którego zgarnęłam z ulicy.
Był wcieleniem czułości przez trzy dni.
Dlatego dostał ksywkę Migdałek, od migdalenia się.
Okazał się diabłem wcielonym po trzech dniach.
Zachowanie miał bardzo podobne do Twojego kota.
Każda próba głaskania kończyła się gryzieniem ręki.
Ja to odbierałam jako zaczepki, tak jakby się gryzł z kocim rodzeństwem.
Pewny siebie, od razu się poczuł jak w domu.
Jak mu się coś nie podobało, to potrafił skoczyć mi na udo i ugryźć.
Oczywiście atakował przechodzące łydki.
Był zdrowy jak rydz.:twisted:
Ponieważ na wywieszone ogłoszenia zadzwonił do mnie jakiś dziesięciolatek, a nie zadzwonili dorośli, to sądzę, że kot został wyrzucony ze względu na swoje zachowania.
Migdałka pacyfikowałam spryskiwaczem z wodą.
No i znalazłam mu wychodzący dom, w którym po ok. 4 latach się uspokoił i stał bardziej znośny.
Na przykład już nie wskakuje śpiącemu opiekunowi z pazurami na twarz, co potrafił wcześniej robić.
Nie miałam żadnej pomocy behawiorysty, bo to było dość dawno.
Myślę, że Ty mogłabyś poszukać pomocy kociego psychologa, może podpowie Ci jakieś sposoby na dogadanie się z takim kotem.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14766
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Śro wrz 10, 2014 21:09 Re: Sztuka oswajania kota

Mimbla, a nie odnosisz wrażenia, że te diabełki wyrastają z tych kociąt, co to w pełni samodzielne, jedzące, kuwetkujące w wieku 6 tyg są wydawane z domu ? Potem wyrasta taki mały agresor, bo nikt go w dzieciństwie po kociemu nie wychował....

Być może kot jest absolutnie zdrowy, być może, że znalazł się na ulicy, bo ktoś chciał maleńka kuleczkę , aby sobie wychować, a się nie udało....ale wet i tak toto obejrzeć powinien.
Ale widzę jeszcze jedną metodę wpakowania do transportera - łapać na głodniaka przed lodówką w rękawicach spawalniczych i -owijając w przygotowany wcześniej ręcznik - pakować do pysia smakołyk :mrgreen: :mrgreen:

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16608
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro wrz 10, 2014 21:22 Re: Sztuka oswajania kota

izka53 pisze:Mimbla, a nie odnosisz wrażenia, że te diabełki wyrastają z tych kociąt, co to w pełni samodzielne, jedzące, kuwetkujące w wieku 6 tyg są wydawane z domu ? Potem wyrasta taki mały agresor, bo nikt go w dzieciństwie po kociemu nie wychował....

Być może kot jest absolutnie zdrowy, być może, że znalazł się na ulicy, bo ktoś chciał maleńka kuleczkę , aby sobie wychować, a się nie udało....ale wet i tak toto obejrzeć powinien.
Ale widzę jeszcze jedną metodę wpakowania do transportera - łapać na głodniaka przed lodówką w rękawicach spawalniczych i -owijając w przygotowany wcześniej ręcznik - pakować do pysia smakołyk :mrgreen: :mrgreen:


Zdecydowanie odnoszę takie wrażenie.
Tak mnie ukierunkowała wetka, do której pobiegłam po pierwszy ataku Migdałka na moją twarz.
Opowiedziała mi historię kota wychowanego na butelce, który się podobnie zachowywał.
Mój Migdałek na 99% procent niańczony był na ludzkim łonie.
Poszukiwał bardzo dużej bliskości.
Spał na poduszce, dopóki go nie wykwaterowałam w nogi.
Jak się witał to nie wystarczyło mu ocieranie się o nogi, wskakiwał na stół i chciał się przytulać do twarzy.
Oprócz tego na pewno był kotem o dominującym charakterze, myślę, że to też ważne.
Jaka była jego historia nie wiem, ale najbardziej prawdopodobne jest, że został wzięty od matki, jak tylko zaczął samodzielnie jeść.

A do weta faktycznie trzeba jak najszybciej, bo może on niewykastrowany.
Mojemu Migdałkowi jajka ucięłam w tempie ekspresowym. :twisted:
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14766
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Nie wrz 14, 2014 17:43 Re: Sztuka oswajania kota

Jak się okazało, niechcący ukradłam kota. Ale niechcący i niezamierzenie, co zamierzam podkreślać. Kot całą drogę do domu szedł za mną z własnej, nieprzymuszonej woli. Podobnie uczynił, wchodząc do mojego domu i nigdy nie wyrażał chęci jego opuszczenia.
No ale ostatecznie odnalazł się jego tymczasowy właściciel – akurat dzień po tym, jak zaczęłam się ze zwierzęciem dogadywać. Po raz pierwszy nie widziałam w jego spojrzeniu niechęci, a zwyczajnie dystans, lub strach, raz nawet go przyłapałam na smutku. I poważnie – ogromnie ucieszyłam się, kiedy pokazał, że się boi. To był idealny znak, że ten futrzak nie jest zwyczajnym kocim padalcem, tylko ma jakieś swoje powody, żeby zachowywać się tak, a nie inaczej. A jak ma powody i zahamowania, to trzeba jakoś lody stopić. No i rzeczywiście dostrzegłam poprawę w jego zachowaniu. Nie twierdzę wprawdzie, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stał się kocim dywanem, ale przynajmniej przestał atakować, a nawet czasem podpowiadać, gdzie chce zostać pomiziany. Ale ile w międzyczasie się do niego nagadałam, żeby się do mnie przyzwyczaić, to ło matko. Ale do rzeczy, znalazł się jego tymczasowy właściciel, no i się okazało, że historia tego kota nie należy do zbyt wesołych. Jego pierwsza posiadaczka miała mianowicie dwie brzydkie tendencje: nałogowe branie narkotyków i ćwiczenie boksu na zwierzętach. Później kot trafił do adopcji, a stamtąd trafił do dziewczyny, która ma dla niego wszystko, oprócz pieniędzy. Samej się jej nie przelewa, ale dba o niego jak może. Problem polega na tym, że nie przelewa się jej do tego stopnia, że mieszka w typowej komunie z 19 innymi lokatorami, co z całą pewnością kotu bardzo ułatwia proces socjalizacji. Obecnie dziewczyna wyjechała na dwa miesiące, kota zostawiła swoim współlokatorom, co chyba okazało się zbyt dużym przeżyciem dla zwierzęcia, ponieważ kot notorycznie wychodzi na spacery na dwór i wraca z nich po wielu dniach. W międzyczasie wpraszając się do ludzkich domów. A skąd wiem? Bo jak oddałam go w poniedziałek, tak w sobotę odebrałam już telefon w sprawie odnalezionego kota z ogłoszenia i pytaniem, co oni mają teraz z tym zwierzakiem zrobić. Jak na razie chcę utrzymać kontakt z opiekunami kota, póki nie wróci jego właścicielka – wtedy zaproponuję pomoc, przynajmniej w opiece weterynaryjnej.

aginos

 
Posty: 5
Od: Śro wrz 10, 2014 13:45
Lokalizacja: Berlin

Post » Nie wrz 14, 2014 19:09 Re: Sztuka oswajania kota

To smutna historia.
Nie rozumiem tylko końcówki, gdzie jest teraz kot, bo chyba znowu zginął?
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14766
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Nie wrz 14, 2014 21:33 Re: Sztuka oswajania kota

Ten kot nie ginie - ten kot sobie ucieka i szuka domu. Obecnie znajduje się w miejscu bliżej nieokreślonym, jednak zapewne za jakiś czas znowu wróci do swoich tymczasowych opiekunów - od kiedy wyjechała jego pani, ciągle tak robi.

aginos

 
Posty: 5
Od: Śro wrz 10, 2014 13:45
Lokalizacja: Berlin

Post » Nie gru 28, 2014 1:18 Re: Sztuka oswajania kota

Bardzo proszę o radę doświadczonych kociarzy. Ok. 10 dni temu adoptowałam 6- cio miesięcznego kotka (kocura) i niepokoi mnie jego zachowanie. W gruncie rzeczy po "kociemu" zachowuje się normalnie- je na potęgę, pije, super bawi się ze swoim kocim towarzyszem Totorem, który jest w tym samym wieku. Tylko na widok człowieka ucieka tak, że się za nim kurzy. Nawet przechodząc koło naszych nóg (z jak najdalszej odległości i do swojej kryjówki) przyspiesza. Podczas naszej obecności w domu zdarzają mu się kuwetowe wpadki, jak nas nie ma to celuje bezbłędnie tam, gdzie trzeba. Kocurek jest wzięty z działek do DT około miesiąca temu, wykastrowany, żwirek taki sam jak w DT. Próbowałam oswajania na siłę, odbyliśmy ok. 4 sesji głaskania (poprzedzonego zwabianiem smakołykami)- raz nawet się rozmruczał, ale nie działa :20147 Robić te sesje częściej? Zostawić? Dodam, że mam dzieciaki i czasem u nas w domu bywa głośno, dzieci biegają, bawią się, no my się poruszamy- ale dla kota stanowi to ewidentnie problem i ogromne źródło stresów.

precikuranowy

Avatar użytkownika
 
Posty: 6
Od: Nie gru 28, 2014 0:59
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 28, 2014 11:23 Re: Sztuka oswajania kota

Sześciomiesięczny kociak z działek do domu z dziećmi to chyba średni pomysł (w jakim wieku masz dzieci?), ale jeśli już jest, to musicie mu dać czas na oswajanie się ze wszystkim, co go otacza. Hałas, bieganie dookoła i przymuszanie do kontaktu działa na niego zniechęcająco. Sama miałam pięciomiesięcznego dzikusa, który był takim dzikiem, że mógł być bardzo głodny ale do miski nie podszedł kiedy ktokolwiek stał chociażby w jej pobliżu. Kota na początku widywałam nocami, kiedy zwiedzał, na widok człowieka nie wiedział w którą stronę ma uciekać. Oswajaliśmy się stopniowo, nie wykonując gwałtownych ruchów, eliminując na jakiś czas używanie odkurzacza i ograniczając zapraszanie znajomych do domu. Nie zmuszałam do kontaktu, ale dużo zachęcałam do zabawy, na początku jedynie wędką, tylko tak miałam szansę go czymkolwiek zainteresować. Kiedy podchodził coraz bliżej, próbowałam go głaskać w trakcie zabawy, oczywiście na początku kot znikał bez śladu pod sofą, ale z dnia na dzień przestawał reagować tak gwałtownie, a w końcu przestał zwracać uwagę na to, że go dotykam. Cały czas na podłodze stał otwarty transporter, w którym go przywieźliśmy z kocykiem z DT, to przez jakiś czas był jego główny azyl. Następnym etapem były próby jedzenia z ręki, chrupek nie chciał za nic w świecie, za to skusił się na kurczaka. To trwało wiele tygodni, zabawy, patrzenie prosto w oczy, mruganie do kota (jeśli kot odmruguje, to znaczy że zaczął ufać). Teraz mamy półtorarocznego, niezwykle towarzyskiego, misiowatego, prawie siedmiokilogramowego miziaka, który potrafi zaglądać w talerze znajomym i nam, towarzyszy mi podczas porannego robienia makijażu i przy najbliżej okazji pcha się na sofę i mruczy. Dodam, że w podobny sposób oswajaliśmy wyadoptowaną koteczkę, którą wzięliśmy w ramach towarzyszki przyjaciółki dla kocurka i która zdecydowanie woli towarzystwo kocurka niż nasze. Aktualnie sama nie przychodzi, ale nie ucieka, a głaskana wystawia brzuszek i mruczy. Życzę powodzenia, bo pokonywanie każdego kolejnego etapu oswajania takiego malucha to ogromna radość.

kotelsonciorny

 
Posty: 1729
Od: Pt lis 22, 2013 13:05
Lokalizacja: Łódź - Widzew

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Agnieszka LL, Blue, Evilus, Google [Bot], Zeeni i 215 gości