» Pon wrz 09, 2013 12:41
Re: Opowieści Mopika
Magnolia ma tak, bo mi wet mówiła, że niestety jak miała kk, to widać, że nikt z tym nic nie zrobił i to było dawno, więc trochę zejdzie zanim stanie na nogi; jak do mnie przyjechała 5 marca, to miała anemię, kokcydia i kichała jak armata (teraz choć nie kicha i nie ma wyżartego wydzieliną strupa pod nosem, a w nozdrzach nie jest czerwonokrwisto); ponoć z tym jak się dba, to z czasem nawroty są słabsze i rzadsze, ale jak przy pierwszym ataku nic się nie zrobi (a ona miała to olane i to raczej kilka razy, bo wg wet stare to już), to niestety są nieodwracalne zmiany i przewlekłe zapalenie spojówek oraz choroby zatok.
Z tym, że kiedyś kotów się nie szczepiło itd. - wiesz, trochę to chyba też było szczęście (słabe umierały zdecydowanie szybciej niż teraz - to trochę jak z niemowlętami: coraz słabszym udaje się przyjść na świat i przeżyć - jaka jest tego cena później, to już inna sprawa). Co do analiz krwi - mówią, że dobry wet robi badania tylko po to, żeby potwierdzić diagnozę, bo już po badaniu (osłuch + obmacanie + wywiad) wie, co jest. I chyba coś w tym jest - jedni mają pomysł na diagnozę i tylko potwierdzają, a inni robią badania "bo może coś wyjdzie" (jak te od Mokate [*]) i jak coś totalnie się nie rozjedża, a tylko trochę odchyleń w kilku miejscach, to pomysłu nie mają (tylko że ja pogooglałam i znalazłam coś, co się trzymało kupy - może nie potrafią wyszukiwarki obsłużyć jak już braki w wiedzy czy jak?). Poza tym kiedyś zwierząt nawet w hodowli przemysłowej na mięso nie traktowano tak chemią i lekami - zapewne to też nie jest bez znaczenia; wody też nie były takie zanieczyszczone. Moja mama sama piecze chleb na trzy dni karmionym zakwasie (100% orkisz), bo tego ze sklepu ze zmutowanej pszenicy z ulepszaczami nikt już nie chce jeść; sery itp. też robi sama z mleka nie z kartonu itd.
Inna rzecz, że koty wychodzące o ile nie wpadną pod samochód itp., to jednak zdrowie mają lepsze: więcej ruchu plus to, że same znajdują sobie to, czego nie dostają od nas, a im brakuje. Co do szczepień... jak jeszcze pracowałam w SM (mała - 25 osób), to poza mną i komendantem wszyscy skorzystali z darmowych szczepień... i tylko my w najgorsze pogody i epidemie nie chorowaliśmy, a reszta ciągle na zmianę na L4; szczepienia na świńską grypę też były i wiadomo, jak to ostatecznie wyszło. Także z tymi szczepieniami... no może na niektóre choroby dużo pomogły, ale... mam bardzo mieszane uczucia co do szczepionek (zresztą po szczepieniu Mokate zaczęła się sypać i kilka tygodni później była za TM; przed szczepieniem było idealnie; BOZENAWISNIEWA też miała kilka przypadków, że po szczepieniu koty - szczególnie z FeLV - się posypały). W każdym razie unikam szczepień jak ognia i po dobroci nie skorzystam dla siebie; dla Magnolii myślę nad tym - Nobivac Trio dostała w grudniu - herpesa i tak ma, calici ciężko załapać (a na te dwa daje odporność na rok), a na panleukopenię odporność daje na 3 lata; poza tym skoro tyle lat (ok. 5) raczej nie miała kontaktu z wetem i raczej nie była szczepiona, a żyje, to nie wiem, czy na starość (za 3 lata będzie miała jakieś 8-9 lat) jest sens szczepić (im starszy kot, tym większe ryzyko powikłań). Nie wiem - mam na razie czas na myślenie. Słupek swojego Tygrysa też nigdy nie szczepiła - dożył 16 lat (na gourmetach głównie plus mięsko ze wsi) i umarł na raka (guz w mózgu - operacyjny, ale u mniej wiekowych kotów).
...