
Trafił do mnie ze schroniska kot w paskudnym stanie (przy okazji z FeLV). Wszystko wskazywało na to, że jedynym wyjściem jest uśpienie go, ale po kroplówce odbił się i to dosyć wyraźnie - w niedzielę wieczorem w praktyce umierał, był poza kontaktem, wychłodzony, skrajnie odwodniony; w poniedziałek przytomny, łazikuje, domaga się pieszczot, trochę próbuje sam jeść, chodzi do kuwety. Trochę głupio nie dać mu szansy, skoro się tak czepia życia. Nie mam w ogóle doświadczenia z kotami w takim stanie, a już tym bardziej z kotami z FeLV. Czy moglibyście coś poradzić? Czy ktoś miał tu do czynienia z białaczkowcem w takim stanie? Dało go jakoś radę wyprowadzić na prostą? Jest to w ogóle możliwe?
Oczywiście, kot jest pod opieką weterynarza, ale chciałabym wiedzieć, jak to w praktyce wygląda.
Chodzi o tego kota:
viewtopic.php?f=1&t=152186&p=10062386#p10062045
Wiek nieznany, według schroniska 12 lat. Znaleziony. Nie wiem, na co i czym był leczony w schronisku, nikt mi nie potrafił udzielić odpowiedzi na to. Ma silną biegunkę, nie wiadomo od jak dawna. Skrajnie wychudzony, skrajnie odwodniony. Wyniki badania krwi z niedzieli:
WBC: 49,4 10^3/ul (norma 5,5-19,0)
LYM: 28,9 10^3/ul (norma 0-0)
MON: 1,7 10^3/ul (norma 0-0)
GRA: 18,7 10^3/ul (norma 0-0)
LYM%: 58,6% (norma 20-55)
MON%: 3,5% (norma 1-4)
GRA%: 37,9% (norma 35-75)
RBC: 7,03 10^6/ul (norma 6,50-10,00)
HGB: 10,3 g/dl (norma 8,0-15,0)
HCT: 29,4 % (norma 24,0-45,0)
MCV: 41,8 um^3 (norma 39,0-55,0)
MCH: 14,7 pg (norma 13,0-17,0)
MCHC: 35,0 g/dl (norma: 30,0-36,0)
RDW: 28,2 % (norma: 0-0)
PLT: 1166 10^3 ul (norma 100-400)
MPV: 12,6 um^3 (norma 0-0)
PCT: 1,469 % (norma 0-0)
PDW: 27,0 % (norma 0-0)
UREA 171 mg/dl
BIL 0,854 mg/dl
CREA 0,860 mg/dl
GOT 62,2 u/l
ALP 32,6 u/l
GPT 67,2 u/l
FeLV: +, FIV: -
Badania robione w schronisku. Dostał tam kroplówkę podskórnie (glukoza, duphalyte), poza tym wetka w schronie dała mu synulox i rapidexon. Nie ukrywała, że kot jak dla nich zasadniczo jest do uśpienia. Kroplówka podskórna w ogóle się nie wchłaniała, moja weterynarz dała mu ponownie wieczorem dożylnie, bez robienia większych nadziei, że coś z tego będzie. Wczoraj był na kolejnej kroplówce, dostał też chyba antybiotyk. Przyznam, że nie pytałam się, co dostaje, byłam za bardzo roztrzęsiona, w życiu nie widziałam kota w takim koszmarnym stanie.
