Noooo, Leksykot jest the best!
Moderator: Estraven
Aniada pisze:W delegację nie jadę. Problem oklatkowania Bolusia na cały dzień zniknął.
Aniada pisze:Boluś TEORETYCZNIE odzyskuje wolność 6-tego. Ale on tak nieziemsko szaleje, że wychodząc na dłużej nie odważyłabym się go zostawić poza klatką.
Gdy jestem w domu, mam - powiedzmy - oko na to, co się dzieje. Ale gdy mnie nie ma, więzień nie ma prawa do przepustki.
Ten kotek nie ma instynktu samozachowawczego i z całą pewnością NIE uczy się na błędach.

Aniada pisze:Boluś TEORETYCZNIE odzyskuje wolność 6-tego. Ale on tak nieziemsko szaleje, że wychodząc na dłużej nie odważyłabym się go zostawić poza klatką.
Gdy jestem w domu, mam - powiedzmy - oko na to, co się dzieje. Ale gdy mnie nie ma, więzień nie ma prawa do przepustki.
Ten kotek nie ma instynktu samozachowawczego i z całą pewnością NIE uczy się na błędach.
Aniada pisze:Tu nie o pogodzenie się z rzeczywistością, tylko o kwestię bycia świeżo po zabiegu. Im szaleństwa później nastąpią, tym MNIEJSZE RYZYKO ZERWANIA WIĘZADEŁ.
Jemu ma się porządnie przyjąć implant. Dopiero gdy to nastąpi, będzie można spokojniej patrzeć na jego harce.
Pani doktor mówiła, że to kwestia miesiąca, ale pan doktor - że dwóch. Dlatego jeśli będzie trzeba ograniczymy go jeszcze przez miesiąc.
kotkins pisze:Obawiam się ,że z Bolutkiem będzie tak samo...
kotkins pisze:Amelka przed chwilą cudem uniknęła śmierci- po raz czwarty zbiła klosz lampy podłogowej.
To trzecia lampa, ta kosztowała...sporo, miała być STABILNA.
Zainwestowaliśmy w bezpieczeństwo Amelii.
I taka się wydawała.
Do dziś...
Jeśli klosz spadłby na nią...
Chyba przestaniemy czytać , albo w ciemności się nauczymy?
Ten kotek jest samobójczynią, dosyć wyrafinowaną zresztą...
Koty są niereformowalne i NIC ich nie nauczy.
Amelka nie bierze kolejnego zbitego klosza do siebie ani trochę.
Uważa sprzątanie za fajmną zabawę z użyciem Amelki...
Obawiam się ,że z Bolutkiem będzie tak samo...
mziel52 pisze:Wyszłam z pokoju na jakiś kwadrans. Pod lampą grzała w się Psota, a Gadułka właśnie się do niej miziała. Z drugiego pokoju poczułam zapach, jakby się plastik palił. Skierowałam się do kuchni, bo zazwyczaj tam się dzieją takie sprawy - ale tam nic. Pewnie coś od sąsiadów naleciało, pomyślałam, a tymczasem wszystkie koty zbiegły się do kuchni. Dopiero wtedy rzuciłam okiem w stronę mojego pokoju - a tam ciemno od dymu! Zapalona lampa leży zrzucona na fotelu, a fotel się pali. Najpierw odstawiłam lampę. Potem resztką stopionego fotelowego pokrowca przydusiłam palącą się dziurę. Następnie po kolei wyłapałam koty i zamknęłam w jednym pokoju. Dopiero wtedy porozwalałam wszystkie okna i zaczęłam dogaszać fotel. Dziurę zapchałam mokrą szmatą, a żeby móc tam dalej siedzieć i pracować przy kompie, wszystko przykryłam kocykiem-pampersem, bo mam takie od czasu sikania Psoty podczas rujki.
Fotel śmierdzi spalenizną, mam nadzieję, że się w końcu dowietrzy.
Nauczka na przyszłość - nie wolno nawet na chwilę zostawiać kotów samych przy zapalonej stojącej lampie.
mziel52 pisze:Pozwolę sobie zacytować historię pożaru od zrzuconej przez moje koty lampy:
viewtopic.php?f=1&t=82841&start=105mziel52 pisze:Wyszłam z pokoju na jakiś kwadrans. Pod lampą grzała w się Psota, a Gadułka właśnie się do niej miziała. Z drugiego pokoju poczułam zapach, jakby się plastik palił. Skierowałam się do kuchni, bo zazwyczaj tam się dzieją takie sprawy - ale tam nic. Pewnie coś od sąsiadów naleciało, pomyślałam, a tymczasem wszystkie koty zbiegły się do kuchni. Dopiero wtedy rzuciłam okiem w stronę mojego pokoju - a tam ciemno od dymu! Zapalona lampa leży zrzucona na fotelu, a fotel się pali. Najpierw odstawiłam lampę. Potem resztką stopionego fotelowego pokrowca przydusiłam palącą się dziurę. Następnie po kolei wyłapałam koty i zamknęłam w jednym pokoju. Dopiero wtedy porozwalałam wszystkie okna i zaczęłam dogaszać fotel. Dziurę zapchałam mokrą szmatą, a żeby móc tam dalej siedzieć i pracować przy kompie, wszystko przykryłam kocykiem-pampersem, bo mam takie od czasu sikania Psoty podczas rujki.
Fotel śmierdzi spalenizną, mam nadzieję, że się w końcu dowietrzy.
Nauczka na przyszłość - nie wolno nawet na chwilę zostawiać kotów samych przy zapalonej stojącej lampie.
NB Teraz zostawiam koty przy lampie, ale mam energooszczędną żarówkę, która się nie grzeje.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter i 8 gości