Są cudne, to prawda, ale nie może być inaczej bo mają bardzo mądrą i kochającą Dużą.
Blekusię sąsiadka kilka lat temu zabrała z działki a Majcia była osiedlową koteczką. Pamiętam jeszcze mamusię Majki, wyjątkowo mądrą i piękną czarno-białą kocię. Żyła całe wieki na osiedlu, najpierw dokarmiana przez panią przy sąsiednim bloku, potem przez Panią Jadzię. Niestety kocice ciągle rodziły i małe prawie zawsze gdzieś ginęły. Pani Jadzia (to ta moja sąsiadka) złapała raz jedną, potem drugą i chyba też trzecią (burą córę Majki) i wysterylizowała na własny koszt. Niestety mama Majki , z racji wieku, zaczęła niedomagać. Pani Jadzia zbierała ją z podwórka i ciągle jeździła do weta. Przyszedł jednak moment, kiedy musiała podjąć tą najtrudniejszą decyzję, starość, kłopoty z nerkami, w końcu mocznica nie pozostawiały złudzeń. Teraz ta kocia mądrość biega już za TM[*] i pewnie trzyma pazurki za zdrowie Pani Jadzi. Majka też wydała wiele kociąt na świat , ile przeżyło ....

, pewnie niewiele. Bura wysterylizowana kociczka zginęła pewnego dnia i nigdy już pod blok nie wróciła

Majeczka też zniknęła na równy miesiąc, Pani Jadzi była zrozpaczona, powiedziała, ze jak tylko się odnajdzie to ją zabierze do siebie. Wróciła

Dokładnie to było tak, wybrałam się z moim facetem na zakupy, wychodzimy z bloku a tu przed drzwiami czarny kot płacze i łasi się do nóg. Padłam na kolana, rozryczałam się, wzięłam to to coś na ręce, było lekkie jak kartka papieru, zdarte pazurki i te oczy....wiedziałam to była Majka. Pani Jadzia dotrzymała obietnicy, Majka szybko doszła do bardzo słusznych gabarytów i grzeje swoje stare kosteczki u Pani Jadzi. Z Blekusią nie darzą się wielką miłością ale są dwie i się nie nudzą.
Teraz już od ok. dwóch-trzech lat nie ma pod moim blokiem kotów, w ogóle nie widać kotów na osiedlu (szczury i owszem

), okienka piwniczne zakratowane chyba lepiej niż w banku, no cóż "ludzie"...
