Dziś koło południa odebrałam Blondasa z lecznicy. Gdy po niego przyszliśmy akurat jadł spóźnione śniadanie, więc trzeba było poczekać. Pani doktor powiedziała, że wszystko jest w porządku, nie przeciwskazań medycznych by go dłużej zatrzymywać, tym bardziej, że w ogóle nie siusiał. Powiedziała także, że oprócz ułamanego czubka kła Blondas ma drugi kieł złamany na linii dziąsła (oba górne) i jeden z dolnych kłów naciska mu na dziąsło - stąd lekko niedomykający się pyszczek. W jednym uchu jest niewielki krwiak i dlatego uszko jest jakby zagięte, ale nic z tym nie można zrobić. Po dokładnych oględzinach (na podstawie stanu uzębienia) okazało się, że kocurek ma min. 5-6 lat. Zrobiłam mu kilka zdjęć w lecznicy, ale nie za bardzo chciał pozować. Widać na nich ogromną poprawę w wyglądzie Blondasa.

Kot absolutnie nie zachowuje się jak dzikus, nie wyrywa się, nie drapie, ani gryzie. Dobrze znosi jazdę samochodem. Cały czas zastanawiam się, czy on aby nie ma domu. Na wszelki wypadek nie chwalimy się cośmy zrobiły
Wypuściłam go z transporterka przy "kociej stołówce", wcale nie spieszył się z wyjściem. Pomiauczał, dał się pogłaskać ale z drugiego śniadania zlizał tylko trochę sosiku. I zniknął w krzakach.Jutro karmi go sąsiadka, w czwartek idziemy obie, bo trzeba zapuścić maść do uszu.
