Ostatni malec złapany, wczoraj pod wieczór, nareszcie!

Tym razem nie czekałam – doskoczyłam i kopnęłam zapadkę, gdy siedział już w środku!
Foxtrot protestował przez całą drogę, mimo zarzuconego ręcznika.
Czułam się więc jak porywaczka kociaków, która niewoli je w piwnicy (czyli zgodnie z prawdą

).
Natomiast po wrzuceniu go do rodzeństwa w klatce nastała wielka cisza...
Dołożyłam im jeszcze Piętaszka, który wydzierał się w swojej małej klatce... spokój i cisza jak makiem zasiał
Zostawiłam ich tak na godzinkę.
Gdy przyszłam dać kolację, wszystkie rzuciły się do misek, ale cfffany Foxtrot siedział w kącie i bacznie mnie obserwował

Dziś rano już jadł.
Kinniu, jak tam Twoja łapanka?
