Skoro tak twierdzisz......
Walki z kokcydiami dzień 2.
W rolach głónych: NISSAN
Była strategia - wchodze do mieszkania sama, jakby nigdy nic, robię to co zwykle, daję koteckom troche jeść a gdy jedzą zamykam drzwi od kuchni, itd. Wołam Asię.
Wszystko poszło prawie zgodnie z planem z tym jednym wyjątkiem, ze Nissan zadekowany gdzieś pod szafkami w kuchni nawet nie wyściubił nosa.
Więc na pierwszy ogien poszła Toyotka - ona najgorzej znosi gorzki smak, ale już była mniej przerażona tylko po podaniu leku wyrwała się i strasznie się żaliła, okropnie. wzięłam ją na ręce i przytuliłam

i ugłaskałam biedne pynio i nawet się nie wyrywała zbytnio.
Potem Jeep - nie chciał się wygonić spod kanapy, ale pozwolił wyciągnąć wzięty za karczycho, więc świństewko dałyśmy mu na kanapie, bronił się i zwiał, ale było łatwiutko.
Kangusia jako trzecia - wskoczyła do szafki w przedpokoju, ale przy uzyciu dwoch par rąk się udało. uciekła szybko do łazienki i nie myślała stamtąd wychodzić.
No i Nissan. Nawet nie drgnął. Obstawiałam, że będzie pod szafką, ktorą można wysunąć. Wcześniej zabezpieczyłyśmy spód szafki od zlewozmywaka, aby mu uniemożliwić zadekowanie się tam. Odsuwamy - nic, kota nie ma, no to jeszcze bardziej wysunęłyśmy tę szafkę - kota nie ma. Więc widocznie załozenie, ze tam jest było błędne, więc trzeba było wykombinować jak wypędzić Nisska spod szafki od zlewozmywaka. Odsunęłyśmy lodówkę, aby dostać się do tej szafki i przy pomocy jakiegoś kijka Asia majtała pod spodem - kota nie ma. Pewnie głęboko w rogu siedzi - okazało się, ze szafkę tę można lekko odsunąć. Ku naszemu zdumieniu przeogromnemu okazało się, zę Nissana tam nie ma! Asia patrzyła dwa razy, ja też. No to została kuchenka gazowa - przesunąć zbyt duze ryzyko uszkodzenia jakichś przewodow, ale gmerałyśmy na wszelkie sposoby - kota nie ma. Oczywiście w międzyczasie przesuwałyśmy w róznych kierunkach tę pierwszą szafkę. W końcu został mi jeszcze jeden pomysł, zę mógł wleźć od spodu do takiej komody z szufladami, do ostatniej szuflady. Żeby się tam dostac i sprawdzić trzeba było KOLEJNY RAZ przesunąć tę pierwszą szafkę w nowe miejsce w kuchni - i gdy to robiłyśmy NISSANEK WYBIEGŁ

Czyli moje pierwsze załozenie, ze siedzi pod tą szafką okazało się słuszne - ale kotecek sprytnie przesuwał się na łapinkach dokładnie zgodnie z naszym przesuwaniem tej szafki - stąd myslałyśmy, ze go tam nie ma.
Odetchnęłyśmy z ulgą, bo już Asia zastanawiała się nad demontażem mebli w kuchni.
Nissan wybiegł prosto do łazienki i po kilku probach wdrapania się po kafelkach pod sufit zaklinował się sam za baterią

łapki tylne za kurkiem od ciepłej wody, przednie - od zimnej wody, wystawał łepek jedynie i w ten sposób, przy uzyciu dwóch par rąk udało się na raty podac lek. A potem cały czas tam siedział i chyba mu się ta miejscówa podobała.
Jutro trzeci dzień leku - przed wyjściem zamknęłam drzwi od kuchni, aby było jutro łatwiej.