Ten mały do mnie wykończy.
Otóż dzisiaj wieczorem gdy pojechałam dać mu kolację i zakroplić oczka to wzięłam go na trawkę.
Nie było by w tym nic dziwnego gdyby chciał z powrotem do domku, ale nie, jak go zaniosłam tak siedział w trawie.
Myślę, kurcze co jest, już czarne myśli mnie nawiedzają, panika w oczach....
Przełożyłam w inne miejsce a on nadal obserwuje, wącha i rozgląda się ale nie chce chodzić.
Dobra myślę sobie, zaniosę go do klatki bo pewnie jest przerażony.
Zaniosłam, postawiłam przy klatce a ten odwraca się i idzie na dwór

a ja za nim.
Spacerku i zwiedzania mu się zachciało, obszedł kawałek działki, poobserwował, obwąchał tuje i się o nie poobcierał,(myślałam, że mi je osika

)ale poszedł dalej zwiedzać a ja z nim.
Zaczęło się już robić późno i musiałam go zanieść do klatki, a ten co!
Miau i miau i to jakie głośne, pierwszy raz słyszałam aby tam miauczał.
Oto krótka relacja z wieczornej wizyty
tak zastaję klatkę gdy przyjeżdżam

następnie mizianko i zakraplanie oczek

tutaj jego wyjście gdy nie chciał do klatki


i bardzo nieszczęśliwy w klatce


On widać lepiej już się czuje i chciałby być już wolny a nie okratowany.


