Witajcie Dziewczyny póżnym popołudniem
Miło się wraca na łono forum, gdy ma się świadomość, że jeszcze che się Wam do mnie zaglądać, za co wielkie dzięki
Łikend miałam bardzo udany
W sobotę byliśmy z gośćmi na wypadzie, pognało nas na Hel:), ale wróciliśmy ok.1,oo w nocy i rano obudziłam się w swoim łóżeczku
W niedzielę też było super, odprężyłam się, uśmiałam, ale nic w przyrodzie nie ginie, równowaga musi być zachowana:) a ja nie mogę się długo cieszyć czymś co mi sprawia przyjemność, zaraz po radości musi być kubeł zimnej wody
I tak.
W niedzielę po południu Buraś
dopadł Lunkę.
Drapną ją po oku, na szczęście nie uszkodził oczka tylko udrapał w dolną powiekę,
Już wczoraj opuchlizna jej zeszła, ale jeszcze Kocia ma codziennie
jedną porcję maści i kropelki.
I żeby było
do pary:)
Żuczusia zaś
dopadł Rambuś.
Skoczył ze stołu biednemu
psiu na plecki i jamnisio się przewrócił tak, że nadwyrężył sobie przednią, prawą łapcię
Po tym zdarzeniu nadal łobuzy nie mogły sobie odpuścić zabawy
Biedny ganiał na trzech
Tak więc, skok Rambusia na jamnisiowe plecki nie był najlepszym pomysłem
Natomiast Buraś mnie wnerwia....
Kocham koty i ciężko mi to pisać, ale taka jest prawda...
Kocio jest bardzo ładny, wygląda mi na mądrego, albo jak kto woli
cwanego, ale nie mogę strawić, że bije moje sieroty...
Pojawia się nagle i nagle znika...natłucze kto mu podejdzie pod łapy, nasika gdzie się da, okna, drzwi, wycieraczki i już go nie ma...
Nie wiem, gdzie on aktualnie przebywa
Któregoś pięknego dnia laliśmy wodę pod altanę, gdzie pomieszkiwał Buraś, i mieliśmy nadzieję, że się od nas wyniósł , ale skoro znowu się pojawił i natrzepał Luneczce to znaczy, że pewnie dalej tam siedzi, no i że
kotecka nie utopiliśmy
A dzisiejszy dzień....lepiej nie mówić....
Nienawidzę 14-tki, to moja pechowa cyfra...a jeszcze gdy wypadnie w środę....
najlepiej dla mnie to byłoby przespać każda taką środę 14-tego...
Powiem tylko, że rano straciłam plombę w jedynce, i jak by było mało, już zła z tego powodu
dziabłam się jeszcze szydełkiem w oko, aż się zaczerwieniło i mnie piecze do teraz, (
tak to jest jak się człowiek śpieszy, a nitkami bawią się koty) i nie wiem co może się jeszcze wydarzyć, bo do północy daleko
Za to się cieszę, że jutro jest 15-ty, więc jutrzejszy dzień, będzie dużo lepszy od dnia dzisiejszego:)
Ale, żeby nie było,że tylko narzekam:)
Oznajmiam, ze po powrocie na miau odzyskałam natychmiast humor

Łobuz nr 1...

Łobuz nr 2 z koleżanką:)

Lunka, mocno niezadowolona z obecności Rambusia

Wnerwiona poszła
se....

Tylko Pan Pers zachowuje spokój...

To tak w skrócie
