Mirmiłki VI - czekamy na Boże Narodzenie.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sie 12, 2013 22:01 Re: Mirmiłki VI - powrót na Lawendowe Pola.

Najadł się, bo zdjęłam kołnierz na chwilę. Ale pić i siku nie chciał. Zjadł mokre. I natychmiast dobrał się do miejsca koło szwów, więc znów zapakowałam w kołnierz. I mam focha nad fochami.

Zeźarł też lekarstwo. :twisted:
1:0 dla mnie.
Aniada
 

Post » Pon sie 12, 2013 22:04 Re: Mirmiłki VI - powrót na Lawendowe Pola.

No to :piwa: :piwa: :piwa:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35256
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pon sie 12, 2013 22:06 Re: Mirmiłki VI - powrót na Lawendowe Pola.

Wygrasz ten mecz, bez obaw :ok:
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15258
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Pon sie 12, 2013 22:09 Re: Mirmiłki VI - powrót na Lawendowe Pola.

Dziewczyny dzięki za linki do tak wspaniałych utworów.Siedzę i słucham,i dziwię się samej sobie,że zapomniałam o takich piosenkach.
Dzięki Mirmiłkom przypomniałam o nich sobie.
Aniu nie lubisz chrypek,a co sądzisz o Garou?Bo ja go uwielbiam.Nie potrafię wstawić linka do piosenki niestety.
Nie odzywam się ale czytam stale,i trzymam kciuki za Bolusia,będzie dobrze,musi być.
Trzymajcie się.

wiolka06

 
Posty: 801
Od: Nie paź 10, 2010 19:08

Post » Pon sie 12, 2013 22:25 Re: Mirmiłki VI - powrót na Lawendowe Pola.

Trzymamy się. Chociaż jest tak, jak wspominała Ana.

chcesz piciu?? - NIE!!!!
chcesz siusiu? - NIE!!!!!
chcesz kupkę? - NIE!!! NIE!!!! NIE!!!!

Zaraz mi powie, że nie jestem jego prawdziwą matką. :roll:

http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2 ... 1353772333
Aniada
 

Post » Pon sie 12, 2013 22:36 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

I tak Ci powie, prędzej czy później.
Jest przecież w okresie dojrzewania...

Felix w kołnierzu chodził do tyłu a Melon- umierał.
Tak ze trzy godziny.
Potem przestali zauważać...
Melona zawieźliśmy nawet do weterynarza w nocy bo jak z powodu rany na łapie dostał kołnierz- podkulił ogon.
I nie dało się go w żaden sposób odgiąć.
Ani siłą, ani sposobem, ani w ogóle.
Po dwóch godzinach bacznej obserwacji moja mama i ja (mama też ma nieszczęście być lekarzem, niestety)zdecydowałyśmy ,że to Bardzo Niepokojący Objaw Neurologiczny.
Więc psa w samochód i do nocnego weta (jakoś była 1 w nocy...), a tam zaspany młody człowiek postawił psa na stole, zdjął kołnierz...i CUDOWNE OZDROWIENIE!!!
Ogon się odgiął.
Założył kołnierz.
Ogon się podkulił.
Pan popatrzył na nas jak na wariatki i zwracając się do mamy powiedział :" jakby mnie coś takiego założyli na szyję i miałbym ogon to TEŻ BYM PODKULIŁ...Poproszę 100 zł!"
Następnego dnia rano śmigał po ogrodzie a koty umierały przed tym dziwnym stworzeniem z kloszem na głowie ze strachu:)

A! Melon w czasie kiedy nosił na głowie kołnierz czyli klosz zwany był KLOSZARDEM.
Co się rozumie samo przez się! :mrgreen:

Jeśli się powtórzyłam z tą historyjką to przepraszam...

kotkins

 
Posty: 8403
Od: Pt mar 25, 2011 22:39
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sie 12, 2013 22:50 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

Aniada pisze:Zaraz mi powie, że nie jestem jego prawdziwą matką. :roll:


Ponoć prawdziwa matka to ta co wykarmiła /choćby gumowym cycem :mrgreen: / i wychowała / nawet jeśli na młodocianego przestępcę / :mrgreen: :mrgreen:

Moja Misia w kubraczku posterylkowym śmigała jak sarenka ;w kołnierzu przy zapaleniu gruczołów okołoodbytowych nie potrafiła w ogóle funkcjonować. Postawiona na łapy - czołgała sie tyłem. Nie spała , nie jadła, nie piła. Tkwiła w jakimś zawieszeniu.
I wiesz co - przeżyła. Ze mną było gorzej. A nie mogłam jej kołnierza nawet na moment zdjąć, bo zamiast jeść rzucała się natychmiast do lizania rolizanych gruczołów i ogona z raną niemal do kości.


Kotkins - historyjka boska, ja mam bardzo bujną wyobrażnie .... :ryk: :ryk: :ryk:

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16665
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sie 12, 2013 22:53 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

Kotkins, historyjka cuuudna! :D
Tylko u nas mija o wiele więcej niż 3 godziny.
Heh... Foch trwa.
Bolek stwierdził, jak Mikołajek z powieści, że się zabije, że nigdy już go nie zobaczę i będę żałowała, że byłam dla niego taka niedobra. Albo się wyprowadzi. Pojedzie w świat, wróci oszałamiająco bogaty, a mi będzie głupio, że go trzymałam w kołnierzu.
Na razie jednak nie będzie pił ani sikał, żebym się bała. No bo co w końcu, kurczę blade!

Izka53, to jak ją poiłaś i karmiłaś?? Bo ja kołnierz mogę zdjąć, tylko z założeniem mam niejaki problem...
Aniada
 

Post » Pon sie 12, 2013 22:56 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

Zaryzykuję stwierdzenie, że lepszy foch na klosz, niż jego zlewanie.
Jeden z moich rezydentów zupełnie się nie przejął kołnierzem i brykał w nim, jakby nigdy nic.
Kocio wizgał po chałupie z prędkością światła, podmuchy owiewały kołnierz świszcząc, szumiąc i bucząc, plastik co trochę się o coś ocierał, albo z głośnym KRRKKKH klinował tu i tam.
Rekonwalescent budził prawdziwy popłoch w stadzie. Co słabsi psychicznie bywali na krawędzi histerii. :?
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 24863
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Pon sie 12, 2013 23:00 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

Ana, właśnie mam podobne przemyślenia - przynajmniej leży spokojnie i mi nie skacze, rwąc porwane więzadła.
Wstanę rano, nastawię sobie budzik i znów mu zdejmę. Zobaczymy, co zrobi. Bo, co mi powie, to już chyba wiem.
Aniada
 

Post » Pon sie 12, 2013 23:21 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

Aniada pisze: jak ją poiłaś i karmiłaś??


Nie karmiłam , nie poiłam :oops: :oops: Zdrowy kot tak zaraz nie padnie z głodu i pragnienia. Nie sikała ponad dobę. No bo ona wychodzaca, kuwetę ma w ....no tam , gdzie miała ała. A w tym czasie smarowałam uparcie podogonie maścią , oxycort zresztą to był i tego to juz w ogóle nie mogła zlizać. Potem świąd lekko osłabł i były takie manewry jak u Was. Ale to była moja wina , bo trza było kotę od początku wpakowac w kołnierz, leczenie krócej by trwało. A mnie było żal, antybiotyki dostawała , codziennie do weta, i dopiero jak ogon tak rozlizała to sie zdecydowałam :oops: :oops: :oops:

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16665
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sie 12, 2013 23:28 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

Izka53, uspokoiłaś mnie.
Aniada
 

Post » Wto sie 13, 2013 0:07 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

I o to chodziło , Aniado. Shira uspokoiła Cię co do sprawności nóżki , ja też mogę potwierdzić z własnego , ludziowego doświadczenia , że unieruchomienie powoduje sztywność stawu , automatyczne odciążanie chorej kończyny i .....konieczność uczenia się na nowo prawidłowego chodzenia

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16665
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sie 13, 2013 0:09 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

W każdym razie, wbrew wcześniejszym obawom, Boluś się nie nudzi, bo ma o czym myśleć :mrgreen:
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15258
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Wto sie 13, 2013 0:19 Re: Mirmiłki VI - nienawidzę kołnierzy.

mziel52 pisze:W każdym razie, wbrew wcześniejszym obawom, Boluś się nie nudzi, bo ma o czym myśleć :mrgreen:


Z pewnością. Jak dosolić Dużej??
Marzę o przekazaniu rozkoszniaczka w kochające ręce wyrozumiałego Dużego. :twisted:
Zwłaszcza, że ten ostatni zdaje się tkwić w przekonaniu, że dokona cudów. Dam mu pole do popisu. Będzie się mógł wykazać. Będzie karmił, poił, przemawiał pedagogicznie, odsikiwał i udzielał psychicznego wsparcia.
Wprost nie mogę się doczekać. :twisted:
Aniada
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 75 gości