Śmietanka jest w miseczce. Ofelia się napiła, Mała Czarna jakoś nie chce. Na razie obie ganiają za muchą. Co Ofelia złapie, to Mała Czarna przejmie i da bzykaczowi uciec.
Zaczynam myśleć, jak jutro dam radę podać parafinę
Przed chwilą była mała bitwa. Krótka, ale intensywna. o miejscówkę. Chyba nie ma ofiar w kotach, poza kłębkiem kłaczków. Na placu boju pozostała Ofelia. Mała Czarna dała drapaka.
Jedna ręka do trzymania przedkocia. Druga ręka do trzymania zakocia. Trzecia ręka do przytrzymywania wierzgających łap. Czwarta ręka do otwierania pysia. Piąta ręka do zapodania parafiny...
Jak Mała Czarna do jutra nie posadzi klocka, to ja się chyba powieszę.
No nie, tym razem nie było co pstrykać. Taki se zwykły kupalek, bez alienów. Obejrzałam dokładnie
Mała Czarna musiała jakoś udramatyzować historyczny moment. Wykopała prawdziwy Rów Mariański, już myślałam, że się do Chin przekopie. Kilka razy poprawiała, bo coś tam pod łapkami i pod dupinką nie pasowało. W końcu wypięła dupinkę, skoncentrowała się... i gol!!!