Hej
Ciesze się bardzo że koteczkowi jest lepiej i jestem dobrej myśli.
Raka u kota nie miałam nigdy okazji leczyć i mam nadzieję że nigdy nie będę miała, natomiast mam spore doświadczenie z leczeniem zaawansowanego nowotworu u człowieka. Pechowcem była moja Mama.
Też załapała guza bardzo dużego, któremu wielu onkologów w ogóle nie rokowało przez stan zaawansowania. Ja doczytałam jednak, że chemioterapia pomimo wyniszczającego działania na organizm może także doprowadzić do znaczącego zmniejszenia się lub rozbicia guza. Skoro operacja nie była możliwa postanowiłyśmy zaryzykować i wziąć chemię aby guza zbić do wielkości operacyjnej.
No i się udało !!:D
Nagle nierokujący guz po 2 cyklach chemii zmalał o 1,5cm. Po kolejnych 4 zmniejszył się do wielkości 1/3-1/4 początkowego i został operacyjnie usunięty. Potem radioterapia i Mama szczęśliwie jest wśród nas, bez przerzutów i dobrze się czuje.
Stąd jeśli masz taką możliwość a Jenny dobrze znosi terapie- to ją kontynuuj.
Chemioterapia to jest straszna trucizna,ale każdy organizm reaguje na nią bardzo indywidualnie i dopóki się jej nie poda nie można stwierdzić jak będzie.
Ale warto próbować!
Czasem chemia czyni cuda.
Gdyby nie ona Mamy nigdy by nie zoperowano i umarłaby na to paskudne raczysko, a tak to dostała szansę.
Co się zaś tyczy toksyczności chemioterapii...
JEST SILNIE TOKSYCZNA.
Nie na darmo przed każdą pacjentom robi się badania krwi czy parametry są na tyle w normie aby móc podać ten "lek" nie zabijając pacjenta. Podobnie jest z podawaniem- pewnie mało kto zdaje sobie sprawę z tego że pielęgniarka wkłuwająca się z tym używa rękawiczek nie tylko w celu zachowania sterylności ale i dlatego że niektóre typy są żrące, stąd natychmiast wszelkie wycieki na skórę są usuwane i opatrywane bo potrafią wywołać rany. Rozpuszczają tez od wewnątrz żyły (potem jest problem się wkłuć).
Część toksyn- podobnie jak wszelkich innych u człowieka- wydalana jest w postaci płynów ustrojowych jak mocz,ślina i pot. One niestety też są szkodliwe dla otoczenia choć mniej niż czysty lek.
Zwykle w stosunku do dorosłych ludzi nie demonizuje się problemu bo wykształcony organizm z niewielką ilością wydzielin sobie poradzi, natomiast zdecydowanie przeciwwskazane jest dopuszczanie dzieci o czym lekarz ostrzegał mamę w kontekście wnuków.
Stąd troska weta o Twoje dziecko- ono nie powinno mieć kontaktu z wydzielinami, szczególnie w pierwsze dni po podaniu leku. Młody organizm może zostać w jakiś sposób uszkodzony.
Co ciekawe- jak mama chorowała to kot zawsze z nią sypiał- ale gdy tyko poczuł że wraca z chemii (inny zapach) zamiast przy ciele kładł się na kołdrze w nogach- tam gdzie nie miał kontaktu z np.potem. Podobnie było po radioterapii- unikał naświetlanego miejsca.
Pociesze cię że kot też się miewa dobrze, nie struł się nawet

Stąd lecz dzielnie kocura ale uważaj na dziecko- i uważaj na pranie bo jeśli dobrze zrozumiałam to kot mieszka w pralni.
Nie dopuszczaj do tego żeby spał np. na upranych ubrankach dziecka.
I BĘDZIE DOBRZE !