Wczoraj wieczór chwila paniki. Chwila przerodziła się w godzin kilka. Tami zaniemogła. Zaniemogła na niebieskim podkładzie i nawet harce Mikusia i Mysi ją nie interesowały. Jest to objaw wielce niepokojący i upał z tym objawem nie ma nic wspólnego. Po obserwacjach, po naradach poleciałam po termometr. Do tego Tami postanowiła ruszyć się z podkładu i zrobiła to na sztywnych nóżkach z boleścią w oczach. TZ za Tami ja z termometrem do tylca się przymierzam. TZ jak to TZ co kocia jękła to mu serce wymiękało i dłoń drżała. Za diabła nie mogłam ucelować i dopiero słowna reprymenda...kota

dała efekt. Kot znieruchomiał. Mała miała 39,6 co niepokoi. Boli ją na pewno brzuszek. Na pewno załatwić się nie może bo wygląda ,że zatkana. Dostała co dostała na obniżkę temperatury i poprawę samopoczucia. A ja prawie zapaści dostałam bo to kocie dziecko mnie wykończy kiedyś tam.
Rano jak nigdy nic gania, stawiła się na jedzenie i żebrała o wstęp na blat. Moją nieugiętość w tej dziedzinie nagrodziła cyrkowym skokiem na moje
plecyki obnażone . A że gołe ramiona były i przyczepność słaba złapałam ją gdzieś tak w okolicach moich pośladków. Mam teraz na łopatce prawie wierną kopię ran Brusa Lee z Wejścia Smoka. Ot, taka rodzima
smoczyca ze mnie.
Topinek od dziś bierze nowe leki na dziąsełka. Już jesteśmy po pierwszej serii. Nie buntował się wiec chyba smaczne jest. To syropek.
Rudego piwniczniaka nie ma. Jedzenie nie ruszone. Wymyłam miski.
Idąc od posesjowej napotkałam cudo kota .Chudego ale biało (widać było kolor) -srebrnego przystojniaka. O pięknych oczach. Dałam mu żarcie i wracając postanowiłam sprzątnąć resztki. Ale kocie cudo nie było zainteresowane żarciem. Obwąchało je, strzepło łapami i wdzięcząc się do otwartego okna polazło zalotnie ku niemu. Ogon falował, oczy błyskały. No tak, kawaler on ci był. W oknie (otwartym i drabinka pod) siedziała słusznych kształtów kociczka . Widać obiekt westchnień kawalera. Mój pasztecik Rossmanowski został wzgardzony.
Białej nadal nie ma. Za to z lekką nonszalancją wkroczyła dziś spóźniona o całą godzinę Bunia. Wyszła spod samochodu tanecznym krokiem i zamiaukała radośnie. Gadziny 2 dni nie było a w taki upał żarcia muchom na rozmnożenie nie zostawię.