wiiwii pisze:Dajcie spokój taki upał, że leżę z nogami na suficie. Ogłoszenia daję radę robić tylko to 13, potem pokój zamienia się w piekarnik. Flika zajęta syczeniem na małe, małe zajęte włażeniem za szafę i zbieraniem pajęczyn. Ja latam od jednych do drugich i obcieram je mokrą szmatką. Flika (która zwykle za taką potwarz sponiewierałaby mnie łapą) przyjęła zabiegi namaczania z wdzięcznością - polizała mnie i pokazała gdzie jeszcze przetrzeć mokrym. Rozważam przeprowadzenie się do wanny.
Tymczasem muszę wyjść, żeby do 13:30 opłacić rachunki, o których zapomniałam.
Czemu spisujesz umowę ze zdjęciem? Ja zawsze tylko opisuję kota. Czy w jakiś sposób to pomogło przy jakimś konflikcie albo zaginięciu? Pytam, bo jeśli tak, to może powinnam rozważyć...
Jak przeprowadzka?

Ja musiałabym polewać się cały czas prysznicem, gdyż wanny nie posiadam a brodzik trochę mały do leżenia
Tak więc pozostał mi głośny klimatyzator, ale przynoszący ulgę wyziewając z siebie miły chłodzik.
Pytasz czemu umowa ze zdjęciem. Ponieważ jestem starą kobietą z galopującą sklerozą, robię to ku pamięci tych, które wyadoptowałam. I żałuję, że nie robiłam tego kilka lat wcześniej.
Już tak dużo kotków "poszło" że nie pamiętam jak wyglądały te wcześniejsze. Jednak gdy spojrzę na zdjęcie kota na umowie, od razu wiem o którego chodzi. A tak może się kiedyś przydać w sytuacji konfliktowej, gdyby taka zaistniała. Nie miałam jeszcze takiej i oby nie było.
Poza tym oprócz opisu kota a umowie zdjęcie jest fajnym dopełnieniem i ludziom też się to podoba.