No cóż, zalety są dwie - u kotów przeciwdziała otyłości (oraz depresji, agresji i czemu tam jeszcze), u opiekuna przesypianiu życia

U mnie takie ganianki (koniecznie iędzy 2 a 4 w nocy) trwały tylko kilka miesięcy. No i zawsze, gdy się straci cierpliwość, można zamknąć drzwi do sypialni.
Tak się akurat składa, że mam fajne kociaki, a jeden jest wręcz rewelacyjny.
Oczywiście dla ograniczenia biegania można wziąć kota już kilkuletniego, który nie ma tak pstro w głowie, ale kociakiem łatwo dokocić.
Słuchałam ostatnio kilku audycji Doroty Sumińskiej w radiu tok.fm - też w każdej audycji zachęcała, żeby mieć dwa koty, a nie jednego. Że nawet pies to nie to samo, co drugi kot.
I o osiatkowanych oknach też mówiła, co mnie cieszy. Jakkolwiek trochę nie zirytowała apoteozą tego, że kot powinien wychodzić. Może dla niej - chwaliła się, że ma ponad 20 psów i kotów - nie ma znaczenia, czy któryś wróci, ale mnie to zirytowało.
Ja widzę po swoich, że jednak jest różnica. (No może oprócz Kawy, która jest jak zwykle przeciw licznemu towarzystwu.) Ale Korneliuszowi w to graj, czasem wręcz specjalnie idzie do pokoju maluchów, mała też wyje pod drzwiami, żeby ją wpuścić do maluchów.
Kiedy wczoraj miała przyjść para, która chciała tylko jednego kociaka nie mając swojego, to byłam w rozterce, bo patrząc na maluchy, żal mi było któregoś poświęcić do samotnego życia.
W każdym razie namawiam. Niekoniecznie na któregoś z moich.