Zawsze bardzo doceniam zainteresowanie osób niezainteresowanych dziećmi

moja ciocia jest jedną z takich osób, o dzieciach pojęcia nie ma żadnego (taka waga urodzeniowa to nic by jej nie powiedziała, czy to dużo, czy mało), nigdy nie chciała ich mieć i nie interesowała się tematem.
Ale zadzwoniła i wyraziła uprzejme zainteresowanie w formie:
- Eee... no to.... interaktywna jest?
Więc doceniam, że się martwiliście
Info bardziej dla kociarzy poniżej
Ponieważ TŻta w domu niemal nie było i nie zawsze tu nocował, to Carmen miała stały dostęp do suchego żarcia. Aktualnie wygląda jak mini-czołg, jak leży na parapecie, to zwisają jej kolejno przednie łapki, brzuch, tylne łapki i ogon

w dodatku nie rozumie, czemu złote dni się skończyły i przy każdej okazji leci za nami do łazienki, gdzie zwykle dostawała chrupki - i miauczy rozdzierająco.
Ma też fobię, że znowu ją zamkniemy w łazience (wprawdzie to duża łazienka, ma dwa drapaki, miski, trzy legowiska, okna itd, ale jednak zamknięcie), bo na czas naszej nieobecności była tu niemal non stop (tylko tu nie ma alarmu w domu zainstalowanego) i pod koniec miała tego wyraźnie dość, wiała Tomkowi jak tylko uchylał drzwi. Ze stresu sobie rozlizała trochę łapkę, ale już się goi, na szczęście.
No i na pewno Carmen musi dostawać stale chrupki odkłaczające - jak tylko wróciłam, to zwymiotowała dwie wielkie kule, a potem się okazało, że jeszcze jedną zostawiła w gabinecie. Ja jej dawałam codziennie, Tomek nie - i przez pięć dni biedaczka tak się zakłaczyła.
Aleba pisze:Może chociaż miauczy uczciwie

A tu się zgodzę
Na początku Carmen w ogóle małej nie zauważyła, bo cichutko leżała zawinięta w nosidełku. Cyrki się zaczęły, jak mała zaczęła kwilić - Carmen jak nic zaczęła szukać i nawoływać kociąt

nigdy nie miałam kotki z kociętami, ale to musi brzmieć właśnie tak
