"Coś" nadal grasuje i to niestety w dachu

. Przedwczoraj koty późnym wieczorem kotłowały się za wezgłowiem łóżka przy skosie, ale one robiły tyle hałasu, że nie wiedziałam za czym - pod łóżkiem nie było nic. Ale wczoraj... "Coś" biegało mi hałasując mocno tuż nad głową po sporej powierzchni. Wszystkie kociska usiłowały chodzić po ścianie, Moher zerwał z rozpędu dywanik nad łóżkiem razem z dwoma haczykami

, Sybirek usiłował zawisnąć na skosie grzbietem w dół, co skończyło się łomotem o podłogę, Trykot skacząc próbował się odbić od poduszki, na której byłam ja

.
Myszy? Ale tyle hałasu robiłyby chyba mutanty. Jednak kuny?
Poprosiłam pana, który tu sporo rzeczy robił i przyjdą z synem w środę. Wezmą dużą drabinę i dokładnie sprawdzą wszelkie możliwe wejścia od zewnątrz, od wewnątrz sprawdziłam całą tę stronę domu. Nawet jak znajdziemy dziurę, to co? Na myszy ewentualnie mogę pod podbitkę dać trutkę, po której "wyschną"

, ale jeśli to co innego? Ja się chyba pochlastam, przecież nie będę rozbierać zabudowy skosów od południa, bo to dobre 60 metrów kw.