[']Atak szału kota. Pomoc

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 30, 2013 16:35 Re: Atak szału kota. Pomoc

czarnykapturek pisze:A jesli nie byl chory?jesli to tylko byla jakas glupawka, jakis szal...wielu kotom sie to zdarza, na prawde wielu...


Interesujące, bo choć znam naprawdę wiele kotów - nie zauważyłam by wielu się taka "głupawka" zdarzała.
Naprawdę uważasz że sytuacja gdy łagodny kot wpada nagle w taki amok i trwa to wiele dni, bez reakcji na leki uspokajające - to mamy do czynienia z "głupawką"?

Gdyby to było powszechne zjawisko, nie związane z chorobami - to z ręką na sercu - powinno się wprowadzić zakaz posiadania kotów.

Pytalam, dlaczego nie byl podany glupi Jas kotkowi?wtedy na spokojnie moznaby zrobic badania, moze tomografie??


No i co ta tomografia mogłaby powiedzieć?
Ze nie widać zmian w mózgu? Koci mózg bardzo trudno ocenić przy pomocy tomografii, jest malutki a nawet niewielkie patologie mogą powodować dramatyczne objawy.
Niewielkie rozmiarowo - zazwyczaj okaleczająco są ogromnie.
Trudno je wyłapać.
A jeśli wyjdzie guz?
To co też zmieni?
Kotom się nie usuwa guzów mózgu.

Oczywiście, właściciele szalejącego kota mogą się szarpnąć na tomografię, rezonans.
Tyle że przy takich objawach albo zwykle nic nie wychodzi (co nie znaczy że tego nie ma) albo wychodzi coś z czym i tak nic się nie zrobi.
A badanie jest bardzo drogie.
Niby pieniądze nie są najważniejsze - ale jeśli ktoś ma ich mało to w sumie powinien się zastanowić jaki jest sens wydania ich na badanie które nic nie wniesie tak naprawdę.

Znacznie sensowniejsze byłoby porządne badanie neurologiczne, badania krwi.
Nie wiem czy były zrobione czy nie.
Ale ponieważ nie wiem - nie oceniam.


Wychodze z watku, nie lubie sie klocic, nie lubie deptac lezacego i normalnie tego nie robie, ale mam prawo ocenic sytuacje, i to co sie wydarzylo nie zrozumiem nigdy.


Masz prawo ocenić sytuację, czemu nie.
Ale Ty tej sytuacji nie znasz, wiesz te kilka rzeczy które były napisane, skrót wydarzeń i decyzji.
Nie zadałaś sobie trudu by się dopytać, by z szacunku do drugiej osoby nie zakładać od razu że jest nic nie wart jako opiekun kota.

Ty przywaliłaś od razu z grubej rury.
To nie była ocena sytuacji ani próba zrozumienia, ale wylanie swoich emocji, kopanie bezbronnego, totalny pokaz braku empatii i obiektywizmu.

Blue

 
Posty: 23946
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto lip 30, 2013 21:36 Re: Atak szału kota. Pomoc

Całkowicie zgadzam się z Blue.Ona jedna udzieliła dobrych rad na początku.A co reszta? Jak się zachowaliśmy? Nikt nie przytoczył wątku o eutanazji.Podnieść temat,żadna sztuka.
Osobiście,szukałabym ratunku dla mojego kota dalej,bo eutanazja to ostateczność(sama tego doświadczyłam i była to najtrudniejsza decyzja)
Nie można oskarżać Zerdona tak po prostu.Szukał pomocy,nie zaniedbał kota.Gdyby mi dwóch czy trzech wetów powiedziało,że przypadek jest beznadziejny to uwierzyłabym.Nie każdego stać na wyjazd do specjalistycznej kliniki :cry:

asiek o

Avatar użytkownika
 
Posty: 1020
Od: Śro maja 26, 2010 15:14

Post » Śro lip 31, 2013 9:48 Re: Atak szału kota. Pomoc

Witam

Zapomniałem dodać , że kot został uśpiony w poniedziałek , więc od początku szału minęły 3 dni i kotu był ciągle w takim stanie - słyszałem jak wyje , kaszle i cierpi. Nocowałem przez 2 noce w innym miejscu , ponieważ powiedziano mi , że jak kot będzie sam może się uspokoi .Kot dostawał padaczki (okazało się to , jak wszedł do kontenerka i w trakcie badania przez weterynarza) .Weterynarz powiedział ,że aby zrobić rezonans musi podać środek usypiający dla kota , i dodatkowo poinformował mnie , że w tym stanie są nikłe szanse, że kot się wybudzi z takiej narkozy(był w tak złym stanie). Zadzwoniłem do kilkudziesięciu różnych weterynarzy , zarówno tych których znalazłem w internecie , jak i tych których znam i leczą od lat 2 koty z którymi się wychowałem i dalej mieszkają u moich rodziców . Jeździłem osobiście do weterynarzy aby z nimi rozmawiać o tym przypadku .

Jestem osobą która nigdy nie używa forum do rozwiązywania problemów- jak widać byłem zdesperowany - ponieważ chciałem zrobić wszystko aby ratować kota .
Odpisałem na forum ponieważ zostałem poproszony o to . Niestety skończyło się to w ten sposób , mimo to chciałem wam podziękować za zaangażowanie i wypowiadanie się na tym forum .

Dla "czarnykapturek" :
Jak możesz porównywać historie " kot który drapnął mnie w rękę i go uśpiłem" z tym co mi się przytrafiło ? Masz jakiekolwiek pojęcie o czym napisałem ? Bo wydaje mi się , że czytanie ze zrozumieniem nie jest twoją mocną stroną.....
Tabletki które podałem kotu(podobnież najsilniejsze jakie miała) dostałem od weterynarza i miało ją powalić na podłogę w celu przełożenia do kontenerka i przetransportowania do niego. Podejrzewam , że nie zadziałały , ponieważ kot jak tylko coś zjadł od razu wypróżniał albo zwymiotował (jak myłem podłogę to poznajdywałem różne mazie - nie mogłem zidentyfikować jak zostały wydzielone - widziałem że kot ciągle robił pod siebie , ale jak mnie nie było na noc w domu mógł też wymiotować ). Badania i czekanie na ich wyniki ? Każdej nocy bałem się ,że wrócę do domu a kot już nie będzie żył . Jakbyś słyszała takie odgłosy jakie wydaje twój ukochany kot to wiedziałabyś jak bardzo cierpi - lepiej dalej go męczyć - niech cierpi - ja mu porobię badania i będę miał co napisać na forum - to podchodzi pod sadyzm!
Nie spodziewałem się głaskania przez nikogo - nie pisze tego by się usprawiedliwić , ponieważ nic nie zmniejszy to mojego obecnego cierpienia.

ZerdoneX

 
Posty: 3
Od: Sob lip 20, 2013 0:49

Post » Śro lip 31, 2013 10:28 Re: Atak szału kota. Pomoc

Zerdone- mnie naprawdę jest przykro z powodu tego co przeszedłeś i wierzę że chciałeś jak najlepiej skoro jest jak piszesz. Ludzie zareagowali żywiołowo w obliczu niepełnych na początku danych- nie miej im za złe.
Smutne jest to co spotkało twojego mruczka :(

Jednak przy takich objawach jakie miał i jakie opisujesz- mam wrażenie że zrobiłeś to co mogłeś najlepszego- ulżyłeś mu w cierpieniu, bo charczenie,duszenie,robienie pod siebie etc to są dla kota straszne męczarnie.

Niech pocieszy cię to, że teraz jest mu już lepiej, nie cierpi, nie boli, czeka na Ciebie za TM gdzie pewnie się kiedyś spotkacie i wymiziasz sierściucha za uchem :)
Sadysta Zabrza cd http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=160149
Tona karmy dla schroniska !! http://www.youtube.com/watch?v=YMw8lsfOxzU
Obrazek Julian [*] (13.02.14) i Rysia Obrazek Sara [*] 17.09.2013

Ventrue1

 
Posty: 417
Od: Pon mar 04, 2013 20:41
Lokalizacja: Łazy k/Zawiercia

Post » Śro lip 31, 2013 11:01 Re: Atak szału kota. Pomoc

Co do objawów, które podałeś - bardzo przypominają (poza agresją) objawi mojej suni... u niej to wyglądało co prawda zupełnie inaczej, ale "końcowe" objawy wyglądały bardzo podobnie - załatwianie się pod siebie, ataki padaczkowe, itd...

aczkolwiek w wypadku mojej psiny kilka tygodni wcześniej zdiagnozowano nieoperacyjnego raka kości (nieoperacyjnego w sensie miejsce uniemożliwiało operację)... zdaniem weta były przerzuty do mózgu...
sunię uśpiłyśmy 25 kwietnia 1999 roku...


Zerdone - współczuję, z powodu kota... [*]
ja wierzę, że zrobiłeś co mogłeś, żeby go ratować....
niestety czasem jedyne, co można zrobić, to ulżyć w cierpieniu :cry:

a reakcje ludzi - też je rozumiem - po kilku latach bycia wolontariuszem, spotykania się z bezmyślnością ludzi, wygodą, wybieraniem "najprostszego sposobu", itd... wiele naszych podopiecznych to koty skrzywdzone przez ludzi, koty oddane do schroniska, wyrzucone albo przyniesione do weta do uśpienia "bo się znudziły", zachorowały, zestarzały się, bo np łapka "się złamała", bo trzeba zapłacić za operację, albo kupować karmę weterynaryjną....

mój kochany tymczas wrócił do mnie, bo po trzech dniach nadal nie pozwalał się głaskać, a jak "opiekunka" chciała go wyciągnąć siłą spod łóżka to przywalił łapą... na szczęście później znalazł dobry, odpowiedzialny, cierpliwy dom, gdzie poczekano kilka dni, aż sam nabierze zaufania i przyjdzie na kolana, gdzie jest szczęśliwym miziakiem...

wiele lat temu, jak adoptowałam moje burasiątka - po paru tygodniach, tzn jak je doszczepiałam, wylazł grzyb... napisałam spanikowana do dziewczyny, od której je adoptowałam, co robić, itd (to były moje pierwsze koty w życiu...), a ona była pewna, że chcę je oddać... powiedziałam jej, co o tym myślę, że jak mogła pomyśleć, że bym oddała koty, bo zachorowały, itd... nieco później się przekonałam, jacy czasem są "ludzie"....

charm

Avatar użytkownika
 
Posty: 6644
Od: Nie paź 26, 2008 20:07
Lokalizacja: Orzesze

Post » Śro lip 31, 2013 11:37 Re: Atak szału kota. Pomoc

ZerdoneX pisze:Witam

Zapomniałem dodać , że kot został uśpiony w poniedziałek , więc od początku szału minęły 3 dni i kotu był ciągle w takim stanie - słyszałem jak wyje , kaszle i cierpi. Nocowałem przez 2 noce w innym miejscu , ponieważ powiedziano mi , że jak kot będzie sam może się uspokoi .Kot dostawał padaczki (okazało się to , jak wszedł do kontenerka i w trakcie badania przez weterynarza) .Weterynarz powiedział ,że aby zrobić rezonans musi podać środek usypiający dla kota , i dodatkowo poinformował mnie , że w tym stanie są nikłe szanse, że kot się wybudzi z takiej narkozy(był w tak złym stanie). Zadzwoniłem do kilkudziesięciu różnych weterynarzy , zarówno tych których znalazłem w internecie , jak i tych których znam i leczą od lat 2 koty z którymi się wychowałem i dalej mieszkają u moich rodziców . Jeździłem osobiście do weterynarzy aby z nimi rozmawiać o tym przypadku .

Jestem osobą która nigdy nie używa forum do rozwiązywania problemów- jak widać byłem zdesperowany - ponieważ chciałem zrobić wszystko aby ratować kota .
Odpisałem na forum ponieważ zostałem poproszony o to . Niestety skończyło się to w ten sposób , mimo to chciałem wam podziękować za zaangażowanie i wypowiadanie się na tym forum .

Dla "czarnykapturek" :
Jak możesz porównywać historie " kot który drapnął mnie w rękę i go uśpiłem" z tym co mi się przytrafiło ? Masz jakiekolwiek pojęcie o czym napisałem ? Bo wydaje mi się , że czytanie ze zrozumieniem nie jest twoją mocną stroną.....
Tabletki które podałem kotu(podobnież najsilniejsze jakie miała) dostałem od weterynarza i miało ją powalić na podłogę w celu przełożenia do kontenerka i przetransportowania do niego. Podejrzewam , że nie zadziałały , ponieważ kot jak tylko coś zjadł od razu wypróżniał albo zwymiotował (jak myłem podłogę to poznajdywałem różne mazie - nie mogłem zidentyfikować jak zostały wydzielone - widziałem że kot ciągle robił pod siebie , ale jak mnie nie było na noc w domu mógł też wymiotować ). Badania i czekanie na ich wyniki ? Każdej nocy bałem się ,że wrócę do domu a kot już nie będzie żył . Jakbyś słyszała takie odgłosy jakie wydaje twój ukochany kot to wiedziałabyś jak bardzo cierpi - lepiej dalej go męczyć - niech cierpi - ja mu porobię badania i będę miał co napisać na forum - to podchodzi pod sadyzm!
Nie spodziewałem się głaskania przez nikogo - nie pisze tego by się usprawiedliwić , ponieważ nic nie zmniejszy to mojego obecnego cierpienia.

wywolano mnie do tablicy, odpowiadam..nie mam problemu z czytaniem, a ty? nie chodzi o to ze mnie moj kot podrapal w reke, wiem co znaczy demoniczne wycie, rozpedzanie sie kota i walenie glowka w okno, wiem co to znaczy obawiac sie o zdrowie i zycie mojej corki. Nie chodzilo mi o to, zebys robil badania kotu i pisal o tym na forum, chodzilo mi o to, ze jak udalo sie uspac kota, to przed uspaniem, mozna bylo zbadac kota, gdy ten byl nieprzytomny...uspac dalo go rade, zrobic badan nie...ok. Rzeczywiscie, to ja jestem sadystka i sie czepiam...wybacz!!!! i tak jak pisze chram,moze zareagowalam zbyt impulsywnie, ale historii o tym jak ludzie pozbywaja sie kota mam po....i podalam ci przyklad innej historii, jak pan uspil swoja koteczke. Tyle w temacie

czarnykapturek

 
Posty: 1389
Od: Pt wrz 21, 2012 18:54
Lokalizacja: Madryt (Hiszpania)

Post » Śro lip 31, 2013 11:41 Re: Atak szału kota. Pomoc

a i jeszcze jedno, badanie krwi robi sie w moment, zwykle w tej samej lecznicy, do ktorej zanosisz kota (powtarzam ZWYKLE, jesli lecznica dysponuje srodkami).

czarnykapturek

 
Posty: 1389
Od: Pt wrz 21, 2012 18:54
Lokalizacja: Madryt (Hiszpania)

Post » Śro lip 31, 2013 13:36 Re: Atak szału kota. Pomoc

Myślę, że ten koty był ciężko chory. Załatwianie pod siebie też skojarzyło mi się z ciężkim stanem związanym z padaczką. Kota nie można było nawet przełożyć do transportera - był tak agresywny.
Wypowiedzi Ventrue1 są tak opisane i w takim tonie, że ja wierzę, że tutaj, niestety, niewiele dałoby się zrobić. ['].
Może na naszym forum poszukasz kiedyś swojego kociego przyjaciela? Wiem, że teraz to może za wcześnie, ale tutaj tak wiele strasznych bied szuka domu na dobre i na złe. Koty powyciągane ze stanów ciężkich i okropnie doświadczonych przez los.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Śro lip 31, 2013 14:19 Re: Atak szału kota. Pomoc

bardzo szkoda mi kota, szkoda, że zawsze w takich sytuacjach nie ma sekcji- to by (być może) oczyściło właściciela z winy. Nie znalazłam informacji, czy kot dostał jakieś leki przeciwbólowe, żeby wykluczyć takie tło jego zachowania. I zupełnie nie rozumiem (może ktoś mnie poprawi, bo ja nie jestem jeszcze bardzo biegła w tych przepisach) jak można było nie zbadać zwłok kota (który był agresywny i atakował ludzi) na wściekliznę - skoro obserwacja odpadała... Kot nie musi wychodzić z domu, żeby się zarazić, wystarczy że do domu wleci wściekły nietoperz 8O Przypominam, że wścieklizna jest chorobą nieuleczalną też dla ludzi.

Ivette

 
Posty: 3716
Od: Sob lis 19, 2005 17:05
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro lip 31, 2013 14:50 Re: Atak szału kota. Pomoc

Ivette pisze: Kot nie musi wychodzić z domu, żeby się zarazić, wystarczy że do domu wleci wściekły nietoperz 8O Przypominam, że wścieklizna jest chorobą nieuleczalną też dla ludzi.

:lol:
Przepraszam, że w takim smutnym wątku. Nie widuję nietoperzy, wściekłych, czy też nie. Może autor wątku widuje? :mrgreen:
Quot capita, tot sententiae

Le Tigre

 
Posty: 2710
Od: Sob gru 03, 2011 12:37

Post » Śro lip 31, 2013 14:51 Re: Atak szału kota. Pomoc

Le Tigre pisze:
Ivette pisze: Kot nie musi wychodzić z domu, żeby się zarazić, wystarczy że do domu wleci wściekły nietoperz 8O Przypominam, że wścieklizna jest chorobą nieuleczalną też dla ludzi.

:lol:
Przepraszam, że w takim smutnym wątku. Nie widuję nietoperzy, wściekłych, czy też nie. Może autor wątku widuje? :mrgreen:

Mi kedys wlecial do namiotu...do domu tez, ale chyba nie byl wsciekly...Tato go wyprosil....grzecznie

czarnykapturek

 
Posty: 1389
Od: Pt wrz 21, 2012 18:54
Lokalizacja: Madryt (Hiszpania)

Post » Śro lip 31, 2013 15:18 Re: Atak szału kota. Pomoc

A ja rozumiem autora wątku...

Od początku było widać, że to odpowiedzialny, wrażliwy człowiek.
Ja mogę sobie twierdzic,ze nigdy nie uśpiłabym agresywnego kota - jestem o tym przekonana...Tylko,ze ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Raz tylko moja kotka dotkliwie ( sic!) mnie pogryzła i podrapała, ale to było ze strachu. Wiem wiec, ze kot moze być bardzo groźny...
Współczuję mu podjęcia tak trudnej decyzji i tego, co teraz czuje. Sytuację łatwo ocenia sie na odległość, przez internet. A co ZerdoneX przeżył już trudniej zrozumieć ?
Szkoda kota...Wierzę,ze to była jedyna słuszna decyzja :(
Kotku! Już nic nie boli!

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Śro lip 31, 2013 15:47 Re: Atak szału kota. Pomoc

Ivette pisze:(...)I zupełnie nie rozumiem (może ktoś mnie poprawi, bo ja nie jestem jeszcze bardzo biegła w tych przepisach) jak można było nie zbadać zwłok kota (który był agresywny i atakował ludzi) na wściekliznę - skoro obserwacja odpadała... Kot nie musi wychodzić z domu, żeby się zarazić, wystarczy że do domu wleci wściekły nietoperz 8O Przypominam, że wścieklizna jest chorobą nieuleczalną też dla ludzi.

ZerdoneX pisze:(...)
- podejrzenie było wścieklizny (została wykluczona ponieważ kot nie wychodził z mieszkania , a z reszta trzymanie kota jeszcze w tym stanie przez tydzień aby całkowicie wykluczyć wściekliznę nie było by humanitarne )(...)


W sytuacjach, kiedy dochodzi do śmierci zwierzęcia w niewyjaśniony sposób (lub konieczność eutanazji) często weci sami robią sekcję na "swój koszt" - żeby dla celów naukowych sprawdzić, co było powodem choroby/śmierci.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Śro lip 31, 2013 16:14 Re: Atak szału kota. Pomoc

Le Tigre pisze:
Ivette pisze: Kot nie musi wychodzić z domu, żeby się zarazić, wystarczy że do domu wleci wściekły nietoperz 8O Przypominam, że wścieklizna jest chorobą nieuleczalną też dla ludzi.

:lol:
Przepraszam, że w takim smutnym wątku. Nie widuję nietoperzy, wściekłych, czy też nie. Może autor wątku widuje? :mrgreen:

ja też nie widuję, ale po ciemku słychać, jak latają i wydają swoje odgłosy (mieszkam w mieście, nie w lesie). Plus raz widziałąm nieżywego na osiedlu, wrona go zjadała
Autor pisze, że kot miał padaczkę, miał inne objawy neurologiczne, był coraz słabszy... Ja na jego miejscu już bym była w szpitalu zakaźnym na szczepieniu, bo to naprawdę wygląda mało ciekawie.

Ivette

 
Posty: 3716
Od: Sob lis 19, 2005 17:05
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro lip 31, 2013 16:36 Re: Atak szału kota. Pomoc

Le Tigre pisze: :lol:
Przepraszam, że w takim smutnym wątku. Nie widuję nietoperzy, wściekłych, czy też nie. Może autor wątku widuje? :mrgreen:


Ale co tu jest śmieszne?
Jak najbardziej zdarzają się przypadki że nietoperz wleci do mieszkania czy wyląduje na balkonie w zasięgu pazurów kota.
Nawet na forum ktoś kiedyś opisywał taki przypadek.
Właściciel nawet nie musi wiedzieć co się stało - nietoperz szamocąc się z kotem może go ugryźć i uciec.
Tym bardziej jest to prawdopodobne w przypadku nietoperza chorego na wściekliznę. Staje się ogłupiały i niezgrabny dlatego łatwo się od niego zarazić - na tym polega spryt choroby.
Jeśli kot ma dostęp do nieosiatkowanego balkonu lub w mieszkaniu są pootwierane nieosiatkowane okna (szczególnie bez zasłon i firanek) - nie można wykluczyć na 100 % takiego przypadku.

EDIT: dopisek.
Jeśli istniał cień możliwości by doszło do takiego kontaktu, faktycznie wielkim błędem weta było niedopilnowanie wykluczenia wścieklizny.

Blue

 
Posty: 23946
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, puszatek i 197 gości