ab. pisze:Uff, bo już do neurologa chciałam jechać

W ramach NFZ może? Powodzenia
anulka111 pisze:Fajna ta niema dyskusja na grzędzie

I cyklicznie się powtarza. Na razie 2:0 dla Iwy
Patikujek pisze:Poświate mają bo to aniołki sa przecież

Tia... Tylko skrzydełek im brak
Tymczasem Rude stwierdziło, że mi się nudzi i że mam na co dzień zbyt mało atrakcji.
Ma grzybka. Znowu.
Kiedyś już to przerabialiśmy. Rudolf reaguje na stres spadkiem odporności i właśnie takimi niespodziankami. Poprzednio miał grzybka na uchu.
Objawił się małą wyłysiałą plamką. Pojechałam do ówczesnej wet z gotową diagnozą (google). Usłyszałam, że bzdury opowiadam, że to obtarcie, strup odpadł i już. Dała mi tajemniczą maź i kazała smarować. Więc smarowałam. Po paru dniach było gorzej. Sierści w tym miejscu coraz bardziej ubywało, a ucho się zaczerwieniło, zaniepokojona zadzwoniłam.
Tak ma być, smarować. No ok.
Pewnej niedzieli zaczęło swędzieć i kocurek rozdrapał sobie uchlacza do krwi. Kota pod pachę i do lecznicy dyżurnej.
Świerzb - usłyszałam. Jaki świerzb? Uszy czyste w środku...
To taka odmian świerzbu, proszę pani. Kot dostał krople na kark, a dodatkowo krople na wynos dla pozostałych kotów. Zapłaciłam jak za zboże.
Było coraz gorzej - ucho spuchło i wygięło się wręcz do zewnątrz. Wówczas trafiłam w końcu do swojej docelowej wet, która podeszła do sprawy fachowo - zeskrobina pod mikroskop. Grzyb, oczywiście.
Pomógł fungiderm i teraz też go stosuję. Nie mogę pryskać, tylko nakładam patyczkiem higienicznym - zmiany są w okolicy noska, blisko oczu.
Damy radę, prawda?