Byłam u kici po pracy i mam dość dobre wiadomości (szczerze mówiąc, to teraz zawsze mam stres przed każdą tam wizytą, boję się, że będą złe wieści).
Mazurka jest w kołnierzu, po plastyce uszka, sterczą z niego szwy, w dodatku jest posmarowane srebrem koloidalnym, więc wygląda nieco kosmicznie. Pod względem leczniczym wszystko w porządku (olejek na podorędziu

), ale pani doktor twierdzi, że mogła zrobić to ładniej estetycznie

Nie wiem czy Mazurce jest tak potrzebne super skrojone uszko, ważne żeby było zdrowe, bo kocurkom już się nie musi podobać

Najważniejsza informacja jest taka, że kici zaczyna się samoistnie odradzać druga dziurka nosowa

Przedtem to była zapuchnięta miazga, a teraz sam nosek zaczyna wyglądać ładniej, no i ten drugi przewód zaczyna się pokazywać. Może jakieś cuda? Przede wszystkim kiciunia jest o wiele mniej zapuchnięta, oczywiście nadal wygląda okropnie, ale ja mam takie delikatne wrażenie, że naprawdę jest lepiej, kształt główki się poprawił.
W czasie czyszczenia pobrano wymaz z najgłębszego miejsca rany, wyhodował się paciorkowiec jakiś tam (sorry, nie zapamiętałam tej długiej nazwy

), a po sprawdzeniu okazało się, że nie jest wrażliwy na żaden z do tej pory podawanych antybiotyków. Mazurka dostawała leki na inne świństwa (m.in. bakterię kałową), które wyhaczyła polhof pobierając wymaz z wierzchu rany, a paciorkowiec siedział ukryty i nikt o nim nie wiedział. Teraz go unicestwimy!
Powoli to idzie, ale chyba ku dobremu
