Wyżej to moje kochanie dzień przed pożegnaniem, na swoim ulubionym drewnianym krześle w ogrodzie. Następca poniżej, buras pospolity, urodził się na działce, wcześniej dokarmiany przez sąsiadkę w końcu wpadł pod moje skrzydła (bo kk i w ogóle delikatny), wykastrowany już w zeszłym roku, tymczasowo u rodziny ale ja zabierałam do weterynarza, przez dwa sezony oba latem funkcjonowały na działce, ale nie było mowy o wspólnym zamieszkaniu (po próbie wprowadzenia ich do 1 pokoju skończyło się ostrym zapaleniem pęcherza u kotki). Dobrze, że się znały, to jest jakaś kontynuacja, ale ona była Jedyna w Swoim Rodzaju a on to na razie Zwierzątko..Potrzeba czasu...

Chociaż on bardzo się stara ją zastąpić, obiektywnie jest milszym kotem. Dobrze, że ta wariatka trafiła na mnie, i ja się cieszę, ze właśnie taki jak ona był mój pierwszy, jedyny taki mój, kot.
https://naforum.zapodaj.net/81bad3c1341a.jpg.html