Obawiam się mocno reakcji moich kotów. Kotka jest z natury płochliwa. Miziasta jak ma na to ochotę, bardzo delikatna z niej dama. Kocur jest we mnie zakochany. Potrafi mruczeć na sam widok człowieka, tuli się, aportuje. Nie ma w nich ani odrobiny agresji - nigdy mnie nie ugryzły, nie drapnęły nawet jak obcinam im pazurki. Są idealne i najcudowniejsze.

Po drugie, kocur jest silny i mam wrażenie, że czasem przesadza w zabawie, bo mała od czasu do czasu pisknie. Kiedy się ganiają cały dom aż furczy. Z drugiej strony widzę, że jak jej się nie podoba, to potrafi na niego parsknąć, a on po samym werbalnym odstraszeniu zmyka na drugi koniec mieszkania. Czasem wtedy ona go gania i ja już naprawdę nie wiem jak odczytywać ich harce. Zwróciłam uwagę, że przybierają na intensywności, gdy kocur chce zwrócić moją uwagę. Zaczęłam to więc całkiem ignorować, chociaż jednym okiem zerkam. Chyba jest lepiej, ale na tyle rzadko zdarzają się takie sytuacje, że trudno mi powiedzieć. W każdym razie jestem w trakcie obserwacji, czy przyniesie to rezultat. Wydaje mi się, że kocur po prostu dominuje w kocim stadzie. Gdy kotka ma zabawkę (jakąś myszkę), często kocur zupełnie to olewa. Zdarza się jednak, że jej zabiera - ona nic sobie z tego nie robi. Zdarza się, że kiedy ona ignoruje jego sygnały związane z chęcią zabrania zabawki, to on gryzie ją w kark (lub przy szyi) i ona się poddaje. Kocur się bawi, koteczka odchodzi. Serce mi się kraje, ale nie wiem na ile mogę ingerować w ich układy.
Nigdy jednak nie było tak, abym dostrzegła jakąś zdecydowaną agresję czy walkę między nimi (tylko jak były bardzo małe i kicia pachniała po sterylce wetem, no ale to normalne). Kocur jest potwornym żarłokiem i zawsze wyjadał koteczce z miski w trakcie posiłków, a ona mu oddawała. Nie było na to mocy - póki stałam przy nich, był grzeczny. Jak odchodziłam, to dobierał się do nie swojej miski - co było podwójnie złe ze względu na obżarstwo i konieczność podawania mu innej karmy. Rezultat jest taki, że kocura zamykam w WC, a kotka dostaje jeść pod drzwiami WC (nie chciała jeść jak była gdzieś dalej od brata). Ech... Mają bardzo różne charaktery - on dominuje i domaga się uwagi, ona zawsze była cicha i nienarzucająca się (chociaż w nocy wtula się i nie pozwala zasnąć domagając się głasków). On musi być na najwyższym miejscu, ona woli się zaszyć w cichym kącie. Od początku tak było, że on był bardzo pewny siebie, a ona dużo bardziej ostrożna.
Jest jeszcze jedna sprawa. Kocur jest neurotycznie do mnie przywiązany. Moja nieobecność dłużej niż siedem dni w domu = zapalenie pęcherza. Był przebadany na wszystkie sposoby, jest stale na karmie dla nerkowów, dopajam go i kontroluję mu mocz. Jest ok, póki jestem w domu. Mam taką pracę, że czasem wyjeżdżam - koty wtedy zostają z mężem. On o nie bardzo dba, ale kocur jak mnie dłużej nie ma zaczyna sikać poza kuwetą i czasem nawet ma krwiomocz. Raz do roku wyjeżdżamy na wakacje, a wtedy koty mają codziennie dobrze znanych im gości, którzy je wybawiają, karmią i sprzątają. Pracy nie mogę zmienić, ale robię wszystko, aby kocur przeżywał moją nieobecność łagodnie - feromony, obróżki behawioralne, krople Bacha. Wszystko już było grane i po obróżce widzę poprawę. Zresztą ostatnim razem po takiej akcji obserwowałam go bardzo uważnie i po 2 dniach od mojego powrotu siusiał już zdrowo i normalnie bez interwencji antybiotyku, a potem wynik moczu miał w porządku. Piszę o tym, aby pokazać trochę charakter tego kociska. Koteczka moją nieobecność znosi bardzo dobrze. Może jest jej trochę smutno, ale zupełnie nie daje tego po sobie poznać.
W mieszkaniu są dwie duze kryte kuwety, drapak (kupię na święta większy, żeby miał przynajmniej 1,6

No i teraz moja wątpliwość - czy nie skrzywdzę moich kotów kolejnym mieszkańcem - młodziutką kotką (kilka miesięcy)? Boję się o ich relację i zjechaną psychikę kocura. Koteczka tej rasy będzie duża i nie wiem czy też nie będzie chciała zdominować mojej biednej kici. To że ja chciałabym jeszcze jedno futro do kochania to jedno, a to, że kocham moje koty i przede wszystkim chcę, żeby były szczęśliwe i nie chcę im szkodzić - to drugie. Wiem, że to wszystko pewnie trudno przewidzieć, ale pewnie macie jakieś doświadczenie w tym względzie.