Wrócę jeszcze do Fortusi. Fortu zrobiła dokładnie to, co Tosia. Żyła sobie i żyła z jedną nerką mniejszą, pewnego dnia przestała jeść i robić kupy, za to zaczęła pić, wzięłam ją do weta i parametry wyszły tak fatalne, że wyjście było jedno. Znów w piątek, w dodatku w sobotę było święto, więc opcja "wezmę ją do domu na weekend" nie wchodziła w grę, była w zbyt złym stanie, żeby ją tak trzymać do poniedziałku
Tego samego wieczora zadzwoniła przyjaciółka, opowiedziałam jej wszystko i mówi mi: "słuchaj, ja wiem, że jest wcześnie, ale jakbyś szukała kota to moja przyjaciółka współpracuje z fundacją..."
I pomyślałam sobie, że nie jest szybko, bo Lili musi mieć kogoś do kochania 24 godziny na dobę. Bo jak nie ma, to kocha mnie. A ja 8 godzin śpię (wtedy też mnie kocha, wszystkimi zębami i pazurkami) a drugie 8 jestem w pracy. No i mówię "dobra, to niech działa, w przyszły piątek mogę brać kota. Młodego, bo Lili ma nadmiar energii i musimy zwiększyć prawdopodobieństwo, że nowy się będzie chciał z nią bawić".
No i tak pojawiła się Basia. Wczoraj zaraz po przyjeździe była odważniejsza ale w nocy opadły emocje i dziś siedzi sobie na drapaku i warczy na nas a jenocześnie daje się głaskać i bawić.
Oto Basia:
A tu nasze wczorajsze first dates (dajcie znać, czy działa):
https://photos.app.goo.gl/UpkR9J56DJvSrXuw6A teraz se idę wina dolać, bo jutro ma lać cały dzień, to sobie mogę mieć kaca.