Lesio chyba nie ma grzybka. Nadal nie mam informacji o tym czy coś się wyhodowało dr Izie, ale łyse zarosło ładnie sierścią, i śladu po nim nie ma, a żdnych innych dziwnych ognisk nie ma. Może dostał jednak wpierdol od Toski i sobie aż tak porządnie rozdrapał?
Dzisiaj byłam u Burej, była miziasta do bólu, wzięta na ręce nie chciała zejść, przytulała mi się do twarzy mrucząc i ugniatając moje ramiona.
A powinna się na mnie gniewać, bo w poniedziałek ją niechcący zamknęłam w domku
Nie mam pojęcia jak to się stało, zawsze dokładnie sprawdzam, musiala się nieżle ukryć. Wczoraj zauważyła ją przez okno sąsiadka, zadzwoniła do drugiej sąsiadki po numer telefonu do nas, a tamta miała go tylko na działce, a była w domu, i - uwaga - specjalnie po to przyjechała na działkę żeby do nas zdzwonić. Kajam się że Burcię zamknęłam ( chociaż uff miała w zlewie kubek pełen wody przynajmniej) ale każdemu działkowemu kotu życzę takich ludzi wokół.
Burcia zrobiła kupkę na jeden dywanik i pracowicie zawinęła, siusiu na inny i też pracowicie zawinęła, żadnych innych szkód nie zanotowano oprócz dwóch wibrysów zgubionych na kanapie. Cud nie kot. Nie to co moja Tosia która właśnie, jak to piszę, saneczkuje po całym pokoju
A ja od dziś zostawiam w domku na wszelki wypadek miseczkę z wodą i miseczkę z chrupkami, na wypadek jakby znów cholera się ukryła
Stołowników działkowych coraz więcej, 1,5 litra chrupek znika w dobę, a ja nie mogę tam jeździć często, nie dam rady. W czym ja mam to zostawiać? Teraz nasypuję do podajnika 1,6 l ale już przyuważyłam co najmniej 5 nowych stołowników oprócz znajomej trójki (o którą najmniej się martwię, bo się stołują "u Kazików"), trochę mało.
I foty- klikalne:)
Burcia dziejsza, niekoniecznie ostra.
I na deser trochę moich słodziaczków osobistych
Lesio:
Franciszek:
I Tosieńka: