Felusia i Korba razem.

Naprawdę nie mam jak tymczasować kotów, ale...No, właśnie.Dzwoni domofon i człowiek z sąsiedniego bloku pyta, czy nie zginął mi kot.Mnie nie, ale sąsiadom z góry owszem, ale to nie była ich kotka.Okazało się to być maleństwo, krówek.Przecież nie mogłam pozwolić, aby zginęło marnie.Wzięłam , ale nieoceniona p.Iza zgodziła się to tymczasować
Będzie miał na razie kąt w przedpokoju i łazience, wszystko poza tym biorę na siebie.Karmę, żwirek, weta.Malutkie wygląda na zdrowe, oczka czyste, w uszkach nie ma świerzbu, sierść czysta.Ktoś po prostu wywalił to na klatkę.Na razie nakarmiłam i obcięłam pazurki.Malutkie się boi, syczy i próbuje pacać łapką, ale to tylko strach.Zrobiłam tekturowy domek, wyłożyłam polarowym kocykiem i malutkie tam sobie teraz siedzi.W kuwetce jeszcze nie było.Czaruś żywo nim zainteresowany, ale małe się go boi.Jutro powędruje do p.Izy, zabiorę to do weta, trzeba ustalić wiek i płeć, no i odrobaczyć.W łazience powinien poczuć się bezpiecznie, świecę małą lampkę, dałam zabawki, jakoś tam przetrwa do jutra.Na moje oko ma ok.2 miesiące.
Na razie tylko takie zdjęcia


Na razie tylko takie zdjęcia

