Beksa sie Tygrysa nie boi. On sie z nia bawi, daje jej jesc, sprzata kuwete. Ona potrafi usnac mu na kolanach, wiec nie ma tu jakiegos leku i nie trzeba kota przlamywac. Problem pojawia sie, gdy Tygi wkracza na Beki teren, czyli np nocuje po "jej" stronie lozka. Beksa cala noc miauczy, skacze po nim, gryzie go, no ewidentnie wyrzuca.
Do tej pory bylo to nawet zabawne, ale wczoraj zaczela go juz atakowac, A poniewaz bylam w domu, to wiem, ze w jego zachowaniu nie bylo zmiany.
Poza tym zrobila mu wczoraj sio na sweter i na moje oko bylo to po prostu zlosliwe z jej strony...
Dodatkowo anielsko cierpliwy Tygi majac od wczoraj slady zebow i pazurow na rekach i nogach powoli przestaje sie z tego smiac.
Beki w nocy zeskoczyla mu na glowe z parapetu. I nie sadze, ze przez przypadek. Moja glowa byla 20 cm dalej - trafila w jego
