mimbla64 pisze: Birfanko i znowu nowe słowo.

Pierwsze słyszę: barachołka.
Znam: barachło. Ale to chyba nie o to chodzi?
To slowo ze slownika mojej Babci pochodzacej spod Lwowa
wiec chyba lwowskie, a w kazdym razie kresowe. Ona wiecej takich wyrazen ma, miodzio!-uwielbiam
np.
bałabuchy na drozdzowe rogale i buleczki (takie nadziewane dzemem i posypane cukrem i makiem, mniam!)
pampuchy na racuchy albo placki smazone na patelni
gałgan zamiast "łobuz"
i ten spiewny akcent z
zacionganjem, i przedniojezykowe twardo wymawiane "ł"
Ja tak nawet nie umiem mowic, ale kocham sluchac, jak mowi moja Babcia
a najlepsze, ze przez cale dziecinstwo i dosc dlugo potem sobie nawet nie zdawalam sprawy, ze ona zaciaga i mowi "z lwowska", bo ją od zawsze tak mowiaca slyszalam i dla mnie mowila jak moja Babcia, nawet nie wylapywalam roznicy
Barachołka to z rosyjskiego, oznacza targ (plac targowy) ze starzyzna, uzywanymi rzeczami (dawniej tego bylo wiecej i w Polsce), wiec do tych w/w francuskich okreslenie adekwatne
Takze targ ze wszystkim, misz-masz asortymentowy, Babcia tak tez okreslala rosyjskie bazarki w Polsce lat 90-tych.
kinga w. pisze: Angielski car boot - coś pięknego. Była w sumie tylko raz ale mogłabym co tydzień.
Tez lubie, czesto jezdzimy, teraz juz tez mamy obcykane, gdzie warto
(bo za kazdym razem w innej wsi czy miasteczku, w tym samym moze byc raz do roku)
W te niedziele wybieramy sie do Ars, tam fajnie jest
(duzo polskich wycieczek, czy bardziej moze pielgrzymek, tam jezdzi, tak na marginesie)
Avian pisze: To wszystko parę godzin później jest w naszych Słomczynach, Czaczach, czy innych tego typu miejscach

A co to sa te Slomczyny i Czacze? bo nie znam... jakies "pchle targi", z uzywanymi rzeczami?