co do skorupek - bałabym się takie niegotowane dawać - ze się jakaś salmonella przyplącze, czy coś
Co do duzych kawałów - dziś kroiłam mięso (drobno), bo daję rano odrobinę Lokiemu, żeby mu w to wmieszać Kalm-Aid

i Caillou wskoczyła na blat bez obciachu (
Loki siedział na dole i patrzył na nią zszokowany, bo on wie, ze na blat nie wolno i wskakuje, tylko jak nas nie ma w kuchni), więc jej dałam duży kawał, żeby zobaczyć co bedzie. Poradziła sobie doskonale, właśnie maltretując trupka zębami, czyli - ok.
Ola dzis na 3 lekcję, więc akurat dopilnuje, czy coś nie wyjechało.
Ale mimo wczorajszego pawika i diety chrupkowej - dzis rano kupka była, więc wszystko w porzo, jak się wydaje.
Natomiast Lokiemu nie mija depresja dokoceniowa
Stale siedzi, albo łazi zgaszony, popatrując na bawiącą się Caillou.
Czasem jeszcze ją atakuje, ale tylko wtedy, kiedy wydaje mu się, że to ona jest agresorem. Na przykład, jak zeskoczy ze stołu, albo za blisko przebiegnie ocierając się o niego, albo za głośno i zbyt energicznie gania za myszką.

Kiedy temu gupkowi wreszcie odpuści?
W ogóle przestał się bawić. Nie chce polowac na papierki, ani na sznureczki, bo zaraz przylatuje Caillou i też chce polować, więc on się wycofuje, albo na wszelki wypadek w ogóle nie startuje.
Ze śmieszniejszych zachowań: syn mi mówił, że Loki podszedł do żarłopoju, rozejrzał się czujnie i napił się wody, potem jeszcze raz się rozejrzał i napił się wody z drugiej miski, w której zostawiam wodę dla Caillou, jak zabieram ją na noc do pokoju

Wygladało na to, że rozglądnął się, żeby sprawdzić, czy nikt nie widzi, że wypija jej wodę
