Wczoraj wieczorem Pędzel zrobił całkiem spore sioo, co prawda na podłogę w przedpokoju i z krwią, ale zrobił. Rano w kuwecie też całkiem sporo wylądowało. to uff.
śniadanie zjadł chętnie, ale po jakichś 2-3 godzinach wszystko niestety zwymiotował
W ogóle niechętnie je chrupki, więc teraz na kolację dostał puszkową animondę.
Posikuje po trochu, po kilka kropel, cały czas jest to krwiste. Leki bierzemy, choć cwaniak już nie bardzo daje się nabierać na parówki i inne schowanka. Oby Dziadzio nie miał problemów... dziś mi wyznał że jak pół roku temu musiał dawać Faniowi relanium, to kupił w tym celu puszkę z konserwą wołową
Pędzel ogólnie humor ma taki sobie, apetyt niespecjalny, ale coś tam je.
Ważne, że nie jest zatkany bo z niego leci, po kropelce ale leci, no i mam nadzieję że poleci coraz bardziej. Ja w ogóle myślę że on nie tyle nie może się wysioosiać, bo sikał rano i cały dzień kropelkuje- on chyba ma parcie na pęcherz z bólu, a nie dlatego że tam faktycznie jest mocz.
Jutro moi rodzice mają wizytę ze swoim Kubą u doc ( podbranie krwi), a przedtem tata wpadnie do mnie na chwilę po transporterek - to mam nadzieję że w razie czego powiedzą D. jakby coś było nie tak i ona wymyśli coś... ale co ja pisze, będzie dobrze i już.
No.